Zresztą nie tylko konflikty zbrojne sprawiają, że ten czynnik jest ważny, ale też takie wydarzenia, jak katastrofy naturalne w rodzaju powodzi, czego byliśmy świadkami ostatnio. Najlepiej byłoby, gdyby konsolidacja dokonywała się na zasadach wypracowanych przez samych operatorów. Byłoby świetnie, gdyby powstał kodeks dobrych praktyk w tym obszarze, uwzględniający m.in. dobro klientów. Udział regulatora rynku byłby tu pożądany, ale w ścisłej współpracy z samoregulującym się w jak największym stopniu rynkiem.
Czy to jest możliwe w polskich warunkach?
Taka formuła to rzeczywiście bardziej marzenie i ma charakter zdecydowanie życzeniowy. Nie odrzucałbym jednak dyskusji na ten temat.
Czy pana zdaniem konsolidacja może podnieść poziom innowacyjności na rynku telekomunikacyjnym?
Konsolidacja na pewno pomaga w wygospodarowaniu większych środków na nowe inwestycje. To jednak wcale nie musi oznaczać innowacyjności, a jedynie tyle, że większe środki można przeznaczyć na budowę nowego rozwiązania. Jeśli chodzi o kreatywność, to często w wymyślaniu nowych rozwiązań, wdrażaniu nowatorskich idei, aplikacji i usług bardziej sprawne są te mniejsze podmioty. Jednak operatorom dysponującym większym budżetem, tj. dużym telekomom, na pewno łatwiej jest wprowadzać tzw. duże innowacje.
Z drugiej strony należy też pamiętać, że polska gospodarka generalnie „stoi” małymi i średnimi firmami. Pojawia się więc – trochę chyba retoryczne – pytanie, czy takie firmy należy wspierać, by budowały polski kapitał.
Jakiego typu innowacji możemy obecnie oczekiwać od dużych telekomów?
Innowacyjne, moim zdaniem, będzie np. to, jeśli jakiś operator stworzy sieć telekomunikacyjną przetwarzającą dane globalnie w chmurze, co będzie pozwalało na dynamiczną przebudowę struktur sieci i alokowanie zasobów, szczególnie przy reagowaniu na zagrożenia. Generalnie zaś przed telekomami stoi zadanie budowy sieci o wysokich przepływnościach, z bardzo małymi opóźnieniami i tworzenie na takiej infrastrukturze dynamicznych i żywych struktur usług telekomunikacyjnych.
Jak pan ocenia dzisiaj innowacyjność polskich operatorów?
Na pewno kadra inżynierska, którą dysponują operatorzy ma bardzo wysokie kompetencje. Także kadra menedżerska nie odstaje poziomem od swoich odpowiedników w innych telekomach w Europie. Problem często leży w tym, że nie mają szansy na podejmowanie autonomicznych decyzji. Zależność od struktur globalnych powoduje, że lokalne oddziaływanie na to, co się dzieje w dużych telekomach jest nikłe.
Jeśli bowiem mówimy o spółce działającej na poziomie europejskim, to ekonomiczne mało uzasadnione jest różnicowanie sposobu działania na lokalnych rynkach.
W Polsce jednak operatorzy zbudowali bardzo efektywne sieci, pozwalające im oferować bardzo dobre usługi. W efekcie nasz rynek wyróżnia się niskim ARPU, co może być postrzegane jako coś pozytywnego. Z drugiej strony stosunkowo niski średni przychód od klienta może być barierą do rozwoju i co za tym idzie – wdrażania rozwiązań innowacyjnych. Jak bowiem wiadomo, „z pustego i Salomon nie naleje”. Operatorzy więc zmagają się z problemem przeznaczenia odpowiednio wysokiego budżetu na badania i rozwój.
Z tego też wynika, że w skali globalnej operatorzy w ogóle stosunkowo rzadko są autorami innowacyjnych rozwiązań, a raczej kanałem, przez który inni wprowadzają swoje innowacje, jak chociażby Amazon, Google czy Netflix. A im bardziej jest rozdrobniony rynek telekomunikacyjny, tym trudniej znaleźć pieniądze na realizowanie innowacyjnych, obarczonych dużym ryzykiem projektów.
(...)
(dalsza część wywiadu z Jackiem Oko do przeczytania w dodatku „Konsolidacja i technologia: rynek telko za 5 lat”)