– Na pewno nie chcielibyśmy, żeby konsolidacja odbywała się na zasadzie wykupywania firm za złotówkę i oferowanie klientom usług o kiepskiej jakości, bo nie będą mieli innego wyboru. A jedyną troską podmiotu skupującego lokalnych ISP będzie minimalizowanie nakładów na utrzymanie infrastruktury. Na taką konsolidację na pewno nie będzie społecznej zgody – mówi Jacek Oko, Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.
TELKO.in: Czy duża liczba operatorów telekomunikacyjnych na polskim rynku to jego słabość czy siła?
JACEK OKO, Prezes UKE: Rzeczywiście jest ich sporo. Z rejestru przedsiębiorców telekomunikacyjnych prowadzonego przez UKE wynika, że na koniec 2023 r. było ponad 3,8 tys. takich podmiotów. Trudno odpowiedzieć jednoznacznie, czy to dobrze czy też źle. Obecny stan to efekt dziedzictwa historycznego, m.in tego, że na początku lat 90. ubiegłego wieku byliśmy zapóźnieni, jeśli chodzi o dostęp do usług telekomunikacyjnych. Na początku dotyczyło to dostępu do usług telefonicznych, a potem też do internetu, czego efektem było powstanie wielu lokalnych inicjatyw, mających pomóc rozwiązać ten problem – protoplastów setek dzisiejszych lokalnych operatorów telekomunikacyjnych.
Pytanie – czy to dziedzictwo warto utrzymywać i wspierać? Dziś bowiem postrzegamy na świecie i w kraju, iż trend jest odwrotny. Od kilku lat liczba przedsiębiorców telekomunikacyjnych w rejestrze UKE się zmniejsza – powoli, acz systematycznie. Konsolidacja jest procesem, który ma miejsce na tym rynku – i dzieje się to w sposób naturalny bez ingerencji regulacyjnej. Niewątpliwe duże podmioty mają większe możliwości inwestycyjne, dlatego też w najbliższych latach prawdopodobnie będziemy świadkami konsolidowania mniejszych podmiotów przez te większe.
Czy należy ten proces wspierać regulacyjnie, czego zdaje się chciałaby Bruksela? Potwierdzać to może np. opublikowany ostatnio raport Draghiego, który mocno zachęca do konsolidacji na europejskim rynku telekomunikacyjnym.
Rzeczywiście, przyjmowane dyrektywy i akty prawne na poziomie europejskim w zakresie szeroko pojętej cyfryzacji, której elementem jest telekomunikacja, mają na celu m.in. ujednolicenie całego, w tym telekomunikacyjnego, rynku w obszarze UE. Z drugiej strony mamy jednak i elementy lokalne, takie jak uwarunkowania historyczne i ekonomiczne, które bywają bardzo różne w poszczególnych krajach Unii. Dzisiaj dochodzą do tego też czynniki geopolityczne. Doświadczenia z wojny na Ukrainie pokazują, że zbudowanie dwóch czy trzech dużych, dominujących operatorów na skalę ogólnokrajową sprawia, że np. o wiele łatwiej zakłócić czy nawet zniszczyć taką infrastrukturę, niż gdy jest ona bardziej rozproszona. W naszych rozmowach z przedstawicielami regulatora ukraińskiego zwracano nam uwagę, że w warunkach wojny zasoby telekomunikacyjne było zdecydowanie łatwiej odtworzyć tam, gdzie były one bardziej rozproszone i miały charakter lokalny. Dokonywano tego sprawniej i szybciej, co miało spore znaczenie.
Jednak dalsza konsolidacja operatorów na polskim rynku będzie, moim zdaniem, miała miejsce. Pytanie, jak ten proces będzie wyglądać? Jako regulator bardzo nie chcielibyśmy, aby odbywało się to poprzez upadłość mniejszych podmiotów. Na tym straciliby bowiem klienci, przedsiębiorcy i państwo. Najlepiej byłoby, gdyby mniejsze podmioty w sposób naturalny łączyły się między sobą i dopiero, gdy w efekcie tego osiągną odpowiednią masę, były przyjmowane przez największych operatorów. Z tego typu procesem mieliśmy w pewnej mierze do czynienia na rynku telewizji kablowych.
Dziś warto się zastanowić, czy w Polsce proces ten nie powinien być do pewnego stopnia regulowany, np. czy nie zadbać o to, by w efekcie postępującej konsolidacji nie malała zdolność infrastruktury telekomunikacyjnej do jej odbudowy, gdy będzie ona zarządzana w sposób bardziej scentralizowany. Warto więc patrzeć na konsolidację także poprzez aspekt bezpieczeństwa.