Jedynie pojedyncze organizacje podają większą liczbę reprezentowanych podmiotów, ale są to zazwyczaj zrzeszenia organizacji biznesowych, które podają po prostu łączną sumę ich członków.
Warto zauważyć, iż w branży telekomunikacyjnej odsetek zrzeszonych podmiotów jest zauważalnie wyższy od średniej krajowej. Wynika to z faktu, iż prócz czterech głównych prywatnoprawnych izb gospodarczych, w Polsce funkcjonuje jeszcze kilka innych zrzeszeń branżowych o różnym charakterze – od związków pracodawców, poprzez stowarzyszenia, po podmioty działające w formie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Poziom ich aktywności w debacie publicznej oraz potencjał merytoryczny są różne. Jednak łącznie ich aktywność, jak również zagregowana liczba członków oraz aktywnych sympatyków (tj. firm nie będących członkami, ale uczestniczących w konferencjach i korzystających z efektów pracy zrzeszeń) wskazują na relatywnie wysoką akceptację w środowisku. To ważny argument w kontekście dalszych rozważań.
Koncertując się na rynku telekomunikacyjnym, można zauważyć, iż wielość zrzeszeń ma swoje korzenie w różnych grupach inicjatywnych, które je zawiązywały. Fakt ten przekłada się na inny zakres aktywności zarówno co do meritum (np. koncentracja na TV, sieciach komórkowych, segmencie małych i mikro operatorów), jak i sposób ich działania (w jednych inicjatywa i opinie wypracowywane są siłami zrzeszenia, w innych – gotowe stanowiska dostarczane są przez członków a przez organizację jedynie sygnowane). W połączeniu z niewielką liczbą członków i ograniczonymi w związku z tym zasobami własnymi, działalność pojedynczych prywatnych zrzeszeń jest i być musi ograniczona i wybiórcza. Dodać również trzeba, iż inicjatywy są niezwykle rzadko uzgadniane i skoordynowane z innymi organizacjami. Braki te wykorzystuje strona publiczna, podnosząc niejednokrotnie, iż wobec braku wspólnego stanowiska rynku musi ona samodzielnie rozstrzygnąć problem.
Podkreślić jednak należy, iż istotą efektywnego dialogu biznesu ze stroną publiczną jest prezentacja możliwie precyzyjnego i wspólnego stanowiska uwzględniającego zarówno interesy i potrzeby rynku, jak i uzasadnione potrzeby państwa. Zwyczaj tworzenia i obrony wspólnych stanowisk powinien być w branży regułą, a nie wyjątkiem.
Warto dodać, że tak jak całemu rynkowi brakuje zgodności i dwustronnego spojrzenia na kwestie regulacyjne, tak i strona publiczna chętnie marginalizuje wartość konsultacji oraz pomija uzasadnienie swoich działań w kontekście ich celowości, adekwatności i niezbędności.
Dyskusja nt. możliwości, użyteczności i celowości przebudowy zasad dialogu przedsiębiorców z państwem wymaga w pierwszej kolejności uporządkowania pojęć. Wynika to z błędnej i niestety powszechnie powielanej w statutach polskich izb treści art. 2 ustawy o izbach gospodarczych, w którym dobrowolne i powoływane z inicjatywy przedsiębiorców izby gospodarcze niefortunnie nazwano samorządem gospodarczym.
Błąd dotyczy pomylenia samorządności (czyli prawa do samodzielnego zarządzania swoimi sprawami) z samorządem gospodarczym, który w nauce prawa jest publicznoprawnym (powoływanym w drodze ustawy), wyodrębnionym podmiotem samodzielnie realizującym powierzone mu zadania z zakresu administracji publicznej w sferze gospodarki.