Bankructwo Techbudu. W projekcie IdM oszukali nas Koreańczycy i Polacy

Techbud wraz Expando miały zrealizować największą część projektu mazowieckiej sieci regionalnej, będąc podwykonawcami koreańskiej firmy Sung Gwang. Ta z kolei pracowała na zlecenie KT Corporation, lidera konsorcjum realizującego projekt Internet dla Mazowsza. Dla Techbudu przedsięwzięcie dość szybko zakończyło się klęska. Dlaczego?

Maciej Firyn, prezes Techbudu: Mieliśmy zamiar wybudować 1200 km sieci światłowodowej. Jednak od samego początku kontraktu firma koreańska utrudniała realizację inwestycji. Sung Gwang nie miała kompletnie pojęcia o budowaniu takich sieci na terenie Polski. W dodatku nie traktowała swoich podwykonawców jako partnerów, tylko jako niewolników. Mimo licznych zebrań, omawianych wielokrotnie tematach robili i tak po swojemu, nie zwracając uwagi na to, co podpowiadamy.

Maciej Firyn
fot.Techbud

Nam naprawdę zależało na wykonaniu tego zadania, oni zaś założyli, że ten projekt to bułka z masłem. My jako Techbud wybudowaliśmy od kwietnia do września ponad 400 km sieci, potem prace stanęły, bo nie było projektów.

Dlaczego tak się stało?

Nie tylko z podwoda podejścia do inwestycji firmy Sung Gwang, ale też z powodu braku pomocy od zamawiającego, czyli Agencji Rozwoju Mazowsza. Wielokrotnie informowaliśmy ARM o problemach, ale ich to nie interesowało. Twierdzili, że to nie leży w ich kompetencjach.

Na początku rozmowy z zamawiającym, czyli ARM, wyglądały jeszcze w miarę przejrzyście. Później przerodziło się to w unikanie nas, umywanie  rąk i zganianie winy na KT. Najgorsze problemy były z drogami krajowymi, z czym borykaliśmy się prawie przez rok, ponieważ ani ARM, ani KT nie mogły się porozumieć w kwestii ułożenia rurociągu wzdłuż dróg krajowych. Kiedy zaś my na własną rękę byliśmy bliscy uzyskania zgody na ten odcinek, ARM odwróciła kota ogonem i nie zgodziła się na ugodę z drogami krajowymi i wszystkiego się wyparła (uzyskaliśmy zgodę od GDDKiA na wejście w teren w zamian za ułożenie rurki Ø14 do koordynacji ruchu drogowego).

Reasumując, budowaliśmy dziennie około 10 km sieci, mieliśmy potężne zaplecze zarówno sprzętowe,  jak i ludzkie. Przy budowie pracowało około 150 osób.

Pieniądze spływały na czas?

Niestety, od samego początku Sung Gwang uchylało się od odbiorów, tylko po to, aby płacić jak najmniejsze zaliczki. Przy tym było masę biurokracji, bo Koreańczycy, wypłacając nam zaliczki, żądali, aby każdą wypłatę potwierdzać notarialnie. Wyglądało to tak,  że Sung Gwang na żądanie KT, brało od nas wszystkie faktury na materiały. Tłumaczyli je na język koreański, co trwało to zawsze około dwóch tygodni. Potem wraz z prezesem SungGwang musiałem iść do notariusza i potwierdzić te faktury notarialnie.