Opublikowana przed Świętami dokumentacja powiela ten pomysł. Gdyby przyjąć, że wszyscy czterej MNO są równie zainteresowani uzyskaniem jednego bloku, to aukcja będzie formalnością. Trzeba będzie tylko ustalić wybór konkretnych bloków oraz ambicję objęcia dwóch „czystych” bloków, które nie przewidują żadnych lokalnych ograniczeń w wykorzystaniu (bloki C i D).
Lokalizacja bloków może mieć znaczenie dla Orange i T-Mobile, które współdzielą sprzęt radiowy i muszą za jego pomocą objąć całą szerokość spektrum wykorzystywanego przez obu graczy. To samo może dotyczyć Playa i Polkomtela, gdyby po aukcji zdecydowali się na RAN-sharing.
Jeżeli chodzi o lokalne wyłączenia, to jest ich dzisiaj znacznie mniej niż w 2020 r. Ponadto, jak usłyszeliśmy od jednego z uczestników rynku „nie ma powodu zabijać się o czyste bloki”. Ciekawe, czy w ramach konsultacji któryś z graczy nie zaproponuje, aby bloki z lokalnymi wyłączeniami były tańsze, niż bloki bez wyłączeń? Sytuacja czterech graczy nie jest identyczna, bo choć wszyscy działają na lokalnym rynku, to dla niektórych strategie pozyskiwania częstotliwości określane są na poziomie grupy kapitałowej. I te podmioty zwykle mniej muszą się liczyć z kosztami.
Na potrzeby aukcji cztery 80-megahercowe bloki pasma C podzielone zostały na 16 subkanałów o szerokości 5 MHz. Dla każdego z takich kanałów określone są lokalne wyłączenia. W bloku A jest 245 wyłączeń czasowych do 2024-2026 r. i 505 wyłączeń nie wygasających w przewidywalnym okresie. W bloku B jest 138 wyłączeń czasowych i 46 wyłączeń bezterminowych. W bloku B wyłączenia stanowią nieco ponad 7 proc. alokowanego pasma radiowego, ale w bloku A ponad 30 proc. (z czego 20 pkt. proc. to wyłączenia bezterminowe). Można się więc zastanawiać, czy rzeczywiście o bloki B, C i D „nie warto się zabijać”, lub czy blok A nie powinien zostać wyceniony niżej.
Jeżeli uczestnicy przystąpią do aukcji z góry określonymi (nie spornymi) oczekiwaniami, to cały proces może potrwać bardzo szybko. Wedle niektórych wyliczeń, w idealnym (mało prawdopodobnym) wariancie wystarczyłoby pięć rund. Bardziej realne jest 1-2 dni, czyli do 16 rund.
W aukcji z 2014 r. operatorzy stosowali strategię minimalnych postąpień (2 proc.), od czasu do czasu sygnalizując determinację do zajęcia danego bloku wysokimi postąpieniami. Jeżeli roboczo przyjąć, że w nadciągającej aukcji wystarczyłoby 10 rund, to można szacować, że statystycznie każdy uczestnik 1-2 razy zalicytowałby wysoko a 8-9 razy na minimalnym poziomie. Wówczas poszczególne bloki osiągnęłyby wycenę 620-670 mln zł (czyli tyle, ile szacował niedawno Haitong Bank). Pod warunkiem, że istnieją warunki do równego podziału pasma C pomiędzy czterech operatorów.
Naszym zdaniem najbardziej zdeterminowany do pozyskania bloku w paśmie C jest T-Mobile, który musi jakoś wyrównać deficyt własnej, stacjonarnej sieci dostępowej.