Art. 30 – czy może działać lepiej?

Inni nasi rozmówcy wskazują jeszcze, że 14-dniowy termin i tak często nie jest dotrzymywany, więc jego skrócenie w praktyce nic nie zmieni. Zwłaszcza, że brak dotrzymania terminu, czy w ogóle brak odpowiedzi dzisiaj nie jest związany z żadną sankcją (o czym jeszcze dalej).

– Przedsiębiorcy, którzy na poważnie podchodzą do sprawy, sami ustalają stan zasobów sieciowych konkurentów – ktoś, kto na poważnie chce inwestować musi przecież ocenić, czy jest w stanie konkurować z przedsiębiorcami już świadczącymi usługi. Realny problem, to wnioski z zakresem na „wszystkie budynki” z nieokreśloną technologią dostępową. W takich przypadkach wnioskujący liczy, że urząd zrobi za niego czarną robotę i ustali stan faktyczny – wskazuje jeden z naszych rozmówców.

Wprowadzenie rozprawy administracyjnej w relacjach ze wspólnotami mogłoby przyspieszyć decyzje o dostępie. Ale nie każdy by sobie poradził z taką procedurą.

Kolejny postulat, jaki można usłyszeć z rynku, to nadanie przez UKE priorytetu sprawom, które nie są skomplikowane, i które dotyczą inwestycji w dużej liczbie budynków. Zgodnie z logiką, by nie blokować decyzji, które mogą zostać wydane szybko, i które jednorazowo dotyczą dużej liczby gospodarstw domowych do osieciowania.

Postępowanie administracyjne nie zakłada, jako świętej zasady, załatwiania spraw zgodnie z kolejnością wpływu, więc teoretycznie priorytetyzacja byłaby możliwe. Tutaj oczywiście pojawiają się zastrzeżenia jakby to miało działać w praktyce. Interesariusze obawiają się, że z nie do końca jasnych względów ich sprawy spadałyby do rangi „drugiej kategorii” i były załatwiane dłużej. Kryteria priorytetyzacji musiałyby być absolutne jasne, by nie rodzić podejrzenia o faworyzowanie jednych operatorów kosztem innych.

Większa zgoda jest tylko w jednym przypadku: wniosków o dostęp do budynków w trakcie budowy. W takich przypadkach opóźnienie decyzji uniemożliwia wykorzystanie wyjątkowej możliwości ułożenia instalacji telekomunikacyjnych na etapie budowy, co jest pożądane zarówno przez dewelopera, jak i operatora oraz mieszkańców budynku.

– Wiedza o prawnych uwarunkowaniach dostępu do budynku jest najpowszechniejsza w dużych spółdzielniach mieszkaniowych. W równym stopniu może to pomagać w negocjacjach, jak zupełnie je blokować w przypadku rozbieżnych interesów. W przypadku takich podmiotów, przepisy prawa przyznają Prezesowi UKE szczególne uprawnienia: dla podmiotów zarządzających przynajmniej dziesięcioma budynkami wielorodzinnymi istnieje możliwość wydania decyzji określającej ramowe warunki udzielania dostępu. Wykorzystanie tej możliwości w dłuższej perspektywie pozwoliłoby na uniknięcie wielu postępowań przed UKE – wysuwa kolejny postulat mec. Stanisław Dąbek, prawnik z kancelarii Dentons.

PARTNEREM KANAŁU JEST UPC POLSKA

– Określenie przez Prezesa UKE warunków dostępu do zasobów spółdzielni lub zarządców nieruchomości znacznie przyspieszyłoby proces inwestycyjny – zgadza się Daniel Rosłoń. – Warto jednak wskazać, że z dużymi spółdzielniami raczej nie ma problemów. Posiadają niezbędną wiedzę i rozumieją potrzeby mieszkańców oraz przedsiębiorców – dodaje.

Kolejny pomysł, to wprowadzenie do praktyki postępowań o dostęp tzw. rozprawy administracyjnej. Rzeczywiście, mogłoby to wyeliminować w pewnej mierze korespondencyjną komunikację pomiędzy stronami postępowania i przyspieszyć wydanie decyzji. Z drugiej strony wymagałoby szczególnego przygotowania ze strony UKE, jak również stron postępowania. W przypadku małych wspólnot mieszkańców, czy małych operatorów wydaje się to mało realne. Pytanie, czym by miał się kierować Prezes UKE wybierając taka formę rozstrzygania wniosków i jak zważyć gotowość stron do udziału?