Złota polska jesień

Że rynek telekomunikacyjny w Polsce „musi się” konsolidować, to ja słyszę od czasu kiedy zajmuję się tą branżą, czyli od… aż wstyd mówić… Temat przypomniała mi środowa rozmowa z Pawłem Wołochem, prezesem Związku Telewizji Kablowych w Polsce.

Kiedy zaczynałem dziennikarską pracę w obszarze telekomunikacji, wskazywano mi na przeszło czterystu operatorów telewizji kablowej w Polsce w obliczu już wyrosłych gigantów, jak UPC, Vectra czy Multimedia. Wtedy domniemanym katem branży MŚP miała być konieczność cyfryzacji platformy telewizyjnej, czego mniejsze podmioty miały nie udźwignąć. Udźwignęły jednak, platformę TV scyfryzowały, wdrożyły DOCSIS 2.0, a kto chciał to potem także 3.0 i 3.1. Nie bez wysiłku, ale zawsze były w stanie konkurować ofertą programową, czy dogadać się z właścicielami serwisów streamingowych. Zaoferowały usługi mobilne. Kto dalej budował sieci mógł się przerzucić na FTTx. Kto wybrał naprawdę intensywny rozwój, mógł się rozwijać, jak Inea przed laty, czy Asta-NET dzisiaj. Firmy, takie jak Promax, SatFilm czy TVK Chopin utrzymały a nawet wzmocniły swoją pozycję. Na moim rodzinnym warszawskim rynku wciąż są lokalne sieci, jak TVK Chomiczówka czy Elsat.

Potem rynek dostrzegł ISP. Zaczynali z usługami dostępu do internetu, by z czasem też dojść do kompletu usług. Kiedy zostali dostrzeżeni wróciło story o „konieczności” konsolidacji, bo „zasięg”, „efekt skali”, „siła promocyjna” itp. Tymczasem w ostatnim raporcie o rynku FTTx doliczyliśmy się ponad 1,6 tys. podmiotów dysponujących taką infrastrukturą. Firmy konsolidujące rynek szacują, że warto się interesować 700-800 lokalnymi operatorami. A ilu z nich w ciągu ostatnich 3 lat udało się skupić? 50? 100? Czyli może jakieś 15 proc. Jakiś odsetek ISP rzeczywiście wegetował bez planu na przyszłość i pewnie właściciele z westchnieniem ulgi pozbyli się biznesu. Reszta jednak nadal walczy. Segmentu MŚP nie wykończył ani kowidowy kryzys, ani inflacja, ani spadek cen usług. Co do spadku cen, to podejrzewamy, że mniejsze podmioty miały na to nawet większą odporność, operując zwykle na mniej zasobnych rynkach. To jest zresztą trend, który dzisiaj nikomu się nie opłaca i ewidentnie się odwrócił.

Konsolidacja zaś trwa niemal od początku uwolnienia rynku. Na niej przecież wyrosły UPC, Vectra czy Multimedia. A czy ktoś jeszcze pamięta kilkadziesiąt tysięcy abonentów, jakich skupił Hyperion? A 140 tys. abonentów, których w swoim czasie skupiła Netia? Dzisiaj obserwujemy nie tyle nowe zjawisko, ile kolejną falę tego zjawiska.

Nie lekceważę zjawiska budowy i rosnącego zasięgu sieci hurtowych, w tym zabudowujących innych operatorów. To rzeczywiście może oznaczać istotną zmianę na rynku, chociaż przypomnę, że infrastrukturalną konkurencję polski rynek dobrze zna i jakoś wciąż mamy z ponad tysiąc aktywnych telekomów.

Kiedy jednak jadę na branżowe konferencje – a jeżdżę pewnie z 15 lat – to patrzę po twarzach uczestników i w duchu zadaję sobie pytanie: „jak długo jeszcze, panie i panowie?”. Bo niekoniecznie widzę tam nowe, młode twarze (choć są i takie). Kto nie ma chętnego do przejęcia biznesu następcy, ten pewnie wcześniej czy później zdecyduje się sprzedać biznes. Ale to jeszcze zajmie długie lata.

Czy to automatycznie oznacza redukcję liczby operatorów? Niekoniecznie. Jeżeli sieci hurtowe robią różnicę, to w różnych kierunkach. Otwarta infrastruktura oznacza, że każdy może podjąć wysiłek wykreowania marki i sprzedaży usług. Wystarczy spojrzeć na rynek MVNO, który w Polsce jest marginesem, a co i rusz ktoś próbuje na nim szczęścia. Podobnie na rynku stacjonarnym może się pojawić nowe pokolenie przedsiębiorców telekomunikacyjnych.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi