Czy polscy rolnicy mają w nosie internet? Z tłumaczenia Ministerstwa Rolnictwa, które uzasadniało decyzję o przesunięciu ponad 50 mln euro przewidzianych na budowę sieci z funduszu Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na inne działania, wynikałoby, że tak właśnie jest.
Z drugiej strony w ubiegłym roku agencja Martin & Jacob opublikowała wyniki badań przeprowadzonych w grupie tysiąca rolników (co prawda z większych gospodarstw, liczących powyżej 15 hektarów), z których wynikało, że o ile w 2005 r. 14 proc. rolników deklarowało korzystanie z internetu, to w 2012 r. było to już 82 proc. Według firmy badawczej w Polsce trudno w ostatnich latach było znaleźć grupę społeczną, gdzie tak silnie przyrastałoby zainteresowanie tym medium. Dowodem jest też rozkwit portali rolniczych i forów, na których rolnicy aktywnie wymieniają się praktycznymi informacjami
Tymczasem w PROW z puli 59,1 mln euro przeznaczonych na budowę sieci w ośrodkach do 5 tys., mieszkańców udało się zakontraktować jedynie 3 proc. środków. - Co za ciemniaki z tych wiejskich samorządowców, że nie chcą mieć w domach internetu – to prawdopodobny komentarz do tej informacji na internetowym forum. Jednak taka ocena nie byłaby sprawiedliwa, jeżeli wziąć pod uwagę chociażby przytoczone badania Martin & Jacob
Jest tajemnicą poliszynela, że Ministerstwo Rolnictwa od początku dość sceptycznie podchodziło do dotowania budowy sieci na wsi i wolało inaczej zagospodarować przeznaczone na to działanie pieniądze. Według resortu, na znacznie ważniejsze dla polskiej wsi zadania. Ponieważ jednak nie miało specjalnych argumentów, to musiało zorganizować konkursy na budowę sieci. Te ogłaszały już Urzędy Marszałkowskie. Czy włożyły dość energii by zainteresować potencjalnych beneficjentów? Zachęcić do udziału w konkursie? Oceniając po efektach, na pewno nie. A są tacy, którzy twierdzą, że było to na rękę resortowi rolnictwa, i że specjalnie nikt tam nie płacze, że program budowy infrastruktury szerokopasmowej na wsiach nie wyszedł.
Jedna z gazet, komentując tę sytuację, zwróciła uwagę, że osoby odpowiedzialne za te środki mogą powtórzyć błąd Hiszpanii i Portugalii, gdzie za dużo zainwestowano w "beton", a za mało w "człowieka", czyli w innowacje, nowe media, rozwój kapitału intelektualnego.
Kuriozalność tej sprawy można rozpatrywać też w innym aspekcie, mając w pamięci dyskusje nad Narodowym Planem Szerokopasmowym. To w nim napisano, ile to jeszcze miliardów złotych trzeba będzie pozyskać poza wparciem unijnym z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa, by zlikwidować białe plamy i zrealizować cele Agendy Cyfrowej. Tymczasem w przypadku PROW lekką ręką "odpuszczono" 50 mln euro , które można było wykorzystać na ten cel. Przecież białe plamy są głownie na wsiach!
Takie różnice resortowych interesów, to nie tylko problem na szczeblu centralnym. W jednym z dużych i szybko rozwijających się miast w Polsce Wschodniej osoba odpowiedzialna w magistracie za działania związane z cyfryzacją, opowiadała mi jak od wielu lat próbuje przekonać kolegę z tego samego urzędu - odpowiedzialnego z kolei za inwestycje drogowe - aby przy okazji remontów i budowy nowych arterii przygotowywać kanały technologiczne pod światłowody. Bezskutecznie, bo przecież każdy szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie. To przysłowie niewiele straciło na swej aktualności.