Stephane Richard, prezes grupy Orange będzie musiał ustąpić ze stanowiska, jeśli we wtorek zostanie skazany w związku z zarzutami, że przed dekadą jako szef gabinetu minister gospodarki pomógł biznesmenowi Bernardowi Tapie oszukać rząd na ok. 403 mln euro.
Taką deklarację złożył dziennikarzom w sobotę wysoki urzędnik francuskiego ministerstwa finansów. Tym samym potwierdził wypowiedziane przed rokiem słowa Bruno Le Maire, ministra finansów.
Prokurator żąda dla szefa Orange trzech lat więzienia z możliwością warunkowego zwolnienia po 18 miesiącach, a także nałożenia 100 tys. euro grzywny oraz pięciu lat zakazu pełnienia jakiejkolwiek funkcji publicznej.
Sądowy proces dotyczy zdarzeń z 2008 r., gdy Stephane Richard był szefem gabinetu ówczesnej minister finansów Christine Lagarde, która dziś jest szefową Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz kandydatką na prezes Europejskiego Banku Centralnego. W 2016 r. sąd uznał panią Lagarde za winną zaniedbań na stanowisku publicznym.
Stephane Richard twierdzi, że jest niewinny i mówi, że był „w złym miejscu, w złym czasie”.
W grudniu ub.r. władze Orange nie zdecydowały się powołać na czas rozprawy tymczasowego prezesa francuskiej grupy telekomunikacyjnej. Twierdzono wówczas, że zastępcy prezesa Ramona Fernandeza i Gervaisa Pellissiera mają „takie same uprawnienia” jak ich szef.