Ministerstwo Cyfryzacji głosi wszem i wobec, że nowelizacja megaustawy będzie oznaczać m.in. lepszy zasięg w telefonie, szybki internet – także tam, gdzie dzisiaj go nie ma, np. w parkach narodowych czy uzdrowiskach. Takie będą, według resortu, realne i pozytywne skutki nowych przepisów. Wstydliwie jednak milczy o rozporządzeniu Ministerstwa Środowiska, które może to wszystko zniweczyć.
Protestujący przeciwko budowie nowych stacji bazowych (a także przeciw technologii 5G) zyskali niespodziewanego sojusznika, bo z kręgów rządu, który przecież głośno deklaruje jak bardzo rozwój sieci nowej generacji leży mu na sercu. Ministerstwo Środowiska wykazało się nadspodziewaną nadgorliwością (ponoć gorszą niż faszyzm) i przeforsowało rozporządzenie, które zmusi operatorów komórkowych do występowania o decyzje środowiskowe, gdy będą chcieli stawiać nowe nadajniki lub nawet modernizować istniejące.
Z jednej strony wydłuży to czas na przebrnięcie wszystkich procedur, by postawić nową stację bazową, a z drugiej da nową amunicję dla grup, które będą chciały te inwestycje powstrzymywać.
Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że po podpisaniu nowelizacji megaustawy przez Prezydenta, Ministerstwo Cyfryzacji szybko ogłosiło, że wdrożenie nowych przepisów będzie oznaczać, m.in. lepszy zasięg w telefonie, szybki internet – także tam, gdzie dzisiaj go nie ma, np. w parkach narodowych czy uzdrowiskach. – To realne, pozytywne skutki nowych przepisów – przekonuje resort na swojej stronie internetowej. Jak więc określi teraz realne skutki rozporządzenia Ministerstwa Środowiska?
To, że rząd nie jest monolitem, że istnieją grupy i frakcje, że ścierają się różne interesy, dziwić nie może – bo takie jest życie. Ministerstwo Cyfryzacji chce być postrzegane jako promotor nowoczesności i innowacyjności, dlatego też na swych sztandarach umieszcza hasła o 5G, które ma dać impuls do skokowego rozwój gospodarki. Minister Środowiska natomiast widzi swoją misję inaczej, i wykazując się nadgorliwością we wprowadzeniu zapisów, których nie musi, de facto udowadnia, że podziela obawy tych, którzy ostrzegają przed szkodliwością promieniowania elektromagnetycznego. A może poczuł się urażony, że mocą nowelizacji megaustawy kwestie związane z PEM (określanie poziomów dopuszczalnych poziomów pól elektromagnetycznych w środowisku) zostały mu odebrane i przekazane Ministerstwu Zdrowia? I w tej sytuacji szef tego resortu powiedział: „To ja wam teraz pokażę, że jeszcze coś mogę?”.
Tego typu wyjaśnienie chętnie przyjmą wszyscy, którzy lubią dowodzić, że przedstawiciele rządu PiS reprezentują poziom chłopców bawiących się w piaskownicy. Rzeczywiście, Ministerstwo Środowiska dało im argument.
Zapewne mogliby się znaleźć i tacy, którzy podpisanie nowelizacji megaustawy przez Prezydenta i rozporządzenie Ministerstwa Środowiska wytłumaczą diabolicznymi działaniami partii rządzącej, która chce pokazać zarówno jak jest nowoczesna, wspierając 5G, ale puści też oko do wszelkiej maści „wsteczników” urządzających histerię z PEM.
Może to być także argument do wykazywania słabości premiera, który deklaruje i podejmuje inicjatywy, by sieć w Polsce 5G powstała szybko i była bezpieczna (deklaracja w sprawie 5G z USA czy rozmowy z Ericssonem), a tymczasem ministrowie w jego rządzie robią swoją politykę, która stoi w tym w sprzeczności.
Jakich by nie szukać wyjaśnień – tych bardziej wiarygodnych czy bardziej wydumanych – faktem jest, że nie tak powinno wyglądać wspieranie 5G przez rząd.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.