30 MHz rezerwy dla operatorów o małych zasobach radiowych w zasięgowym pasmach poniżej 1 GHz - to plan amerykańskiej Federalnej Komisji Łączności dla przyszłorocznej aukcji pasma 600 MHz pochodzącego z dywidendy cyfrowej. Podobnie, jak w Polsce, amerykański regulator rynku nie zdobył powszechnego poklasku za swój pomysł.
AT&T, drugi co do wielkości operator w Stanach Zjednoczonych, już zapowiedział, że wobec takich sygnałów musi jeszcze raz przemyśleć swój udział w przyszłorocznej aukcji. Jej kształt bowiem powoduje, że stosowny blok radiowy będzie mógł zdobyć tylko jeden z największych operatorów, a zatem jego bezpośredni konkurent może zostać na lodzie.
Zdaniem obserwatorów rynku jest to bluff, choć dla komisji łączności stanowi pewne ryzyko. Przed przyszłoroczną aukcją bowiem postawiono konkretne cele fiskalne. Przychody od operatorów mają umożliwić wypłatę odszkodowań dla nadawców telewizyjnych, którzy zrezygnowali z rezerwacji częstotliwości w paśmie dywidendy cyfrowej po rezygnacji z radiodyfuzji analogowej. Drugim celem jest sfinansowanie budowy bezpiecznej, narodowej sieci transmisji danych, której koszt szacowany jest na 7 mld dolarów. Udział w aukcji takiego gracza, jak AT&T jest więc niebagatelny dla spodziewanych przychodów.
W połowie przyszłego roku Federalna Komisja Łączności ma wystawić na sprzedaż łącznie 120 MHz w paśmie 600 MHz i poniżej. 25-procentowa rezerwa przysługiwałaby tym operatorom, którzy na danym rynku (Stany Zjednoczone są podzielone na rynki lokalne) mają nie więcej, niż ⅓ zasobów w zasięgowych pasmach poniżej 1 GHz. W tym obszarze spektrum radiowego dominują najwięksi gracze: Verizon i AT&T.
Choć to mniej strategiczne pasma, to niewiele słabszą dyskusję wywołuje za oceanem bliższa chronologicznie aukcja częstotliwości 1700 i 2100 MHz.
W USA też spór o limit na 30 MHz
18 kwietnia 2014, 11:18