We środę zatrzymano przewodniczącego rady nadzorczej Orange. W związku ze sprawą, w której wielokrotnie już składał wyjaśnienia. I do kolejnych wyjaśnień można go było zwykłym trybem znowu wezwać. Ale lepiej było go rankiem zgarnąć z hotelu i wydać o tym komunikat prasowy.
Spektakularne zatrzymania przez służby rozpoznawalnych publicznie osób ma w III/IV RP bogatą tradycję. W 2002 r. rząd SLD zadecydował, by w taki właśnie sposób przyskrzynić prezesa PKN Orlen (jeszcze z nadania AWS). W 2006 r., już rząd PiS, postąpił podobnie z byłym ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka (chodziło o PZU). W 2009 r. już kolejny reżim w podobny sposób zatrzymał ówczesnego prezesa ZUS (chodziło o korupcję w zakładzie). By nie wspomnieć już o tragicznych okolicznościach próby zatrzymania przez ABW Barbary Blidy w 2007 r. (chodziło o przekręty na węglu). Prywatnym przedsiębiorcom także się z przytupem dostawało, by przypomnieć zatrzymanie Romana Kluski, założyciela Optimusa, w 2002 r. (chodziło o unikanie opodatkowania).
W tego typu przypadkach ma być nie tylko sprawiedliwie, ale także głośno. Ma być głośno, bo zatrzymany jest nie „nasz”, tylko „ich”. Ma być głośno, by społeczeństwo wiedziało, że władza o nie dba i walczy z patologiami. Chociaż zwykło się powiadać, że działania służb lubią ciszę, to w takich wypadkach są megafony i ekstra nagłośnienie. Jeżeli nie wystarczy komunikat prasowy UOP/CBA/ABW, to się zwołuje konferencję prasową. Albo jeszcze lepiej można zaprosić rządowe media na samą akcję. Funkcjonariusze w kominiarkach i skuty VIP w samych gaciach o 7.00, to naprawdę mocny materiał.
Nie było kamer, gdy zatrzymywano za korupcję menedżerów Telefonii Dialog, czy za szpiegostwo na rzecz ChRL Staszka W. i Piotra D., ale media i tak były o tym szeroko informowane. Nikt już jednak nie informował, że Piotr D. areszt opuścił, a Staszek W. był w nim bez końca przetrzymywany, potem zwolniony, a potem… znowu zatrzymany. To już niekoniecznie byłyby właściwe sygnały dla społeczeństwa.
Jeżeli chodzi o dwóch głównych aktorów środowego zatrzymania, to jednego znam całkiem dobrze, a drugiego prawie w ogóle. Co prywatnie o tym myślę zachowam dla siebie. Nie mam żadnego tytułu, by się wypowiadać na temat ewentualnej winy lub niewinności zatrzymanych. Nie mam też jednak wątpliwości, że środowa akcja wpisuje się w świecką tradycję gnojenia VIP-ów w obiektywach kamer – dla uciechy społeczeństwa i dla politycznych punktów. Jeden z zatrzymanych to wszak były senator Platformy Obywatelskiej.
Kilka razy w życiu miałem okazję zetknąć się pobieżnie ze środowiskiem tzw. służb. Zawsze uderzał mnie wspólny mianownik tych ludzi: łatwość kontaktu połączona z dobroduszną pobłażliwością wobec świata i rozmówców: „Ja wiem, o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi, ale… hehehe… oczywiście nie będziemy o tym rozmawiać”. Zawodowe polowanie na szpiegów i spiski może sprawić, że wszędzie widzi się szpiegów i spiski oraz popada w przekonanie o przynależności do ekskluzywnego grona wtajemniczonych, którzy wiedzą „o co tak naprawdę kaman”. Jestem przekonany, ze atmosfera „wielkiej tajemnicy” przyciąga do tego zawodu wielkie rzesze zakompleksionych mitomanów.
Czasem jednak pokerowe maski spadają z ich twarzy i widać zwykłe ludzkie emocje – żale, zawody i frustracje – kiedy mimo przypisanej do ich zawodu mimikry i zalecanej powściągliwości publicznie wylewają wiadra prawdziwych i urojonych pomyj na swoich przeciwników i byłych pracodawców (przykład tego mieliśmy całkiem niedawno). Zgrywają Bondów z tajemnego bractwa, a okazują się tylko sfrustrowanymi, posłusznymi kundelkami kolejnych reżimów, których można poszczuć na kogo trzeba.
Przygotujmy się, że takich przedstawień jak we środę w Gdańsku będzie coraz więcej. Zaczęła się kampania wyborcza, która może się okazać najbardziej brutalnym spektaklem politycznym w Wolnej Polsce. Obie strony są bowiem wysoce zdeterminowane.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.