Chociaż aukcja częstotliwości radiowych trwa już 20. tydzień i coraz bardziej rosną obawy, że nie zakończy się w trybie przewidzianym dokumentacją konkursową, to jednak organizujący postępowania Urząd Komunikacji Elektronicznej wierzy, że będzie inaczej i nie przewiduje zastosowania żadnego nadzwyczajnego środka.
– Nie, nie rozważamy takiej możliwości. Obowiązujące zapisy prawa stworzyły pewne zdefiniowane warunki rozdysponowania częstotliwości i ja je wypełniam. Jakiekolwiek wstrzymanie tego procesu było by jego zaprzeczeniem. Rozumiem, że także uczestnicy aukcji mają zbieżny, jedyny dopuszczalny faktycznie w tym procesie cel – nabycie częstotliwości – mówi Magdalena Gaj, prezes UKE.
Tymczasem po dzisiejszym dniu aukcyjnym wartość pojedynczego bloku w paśmie 800 MHz wynosi już 780-790 mln zł, wartość wszystkich złożonych ofert 4,401 mld zł, z którego to powodu aukcja została przerwana na czas wniesienia depozytów zabezpieczających, czyli prawdopodobnie do końca przyszłego tygodnia.
Z ostatnich nieoficjalnych rozmów z uczestnikami aukcji wynika, że nadal trwa wielokrotnie opisywany przez nas impas, który skłania licytujących do stałego przebijania ofert, byleby nie ulec w postępowaniu rywalom. Coraz częściej można też usłyszeć, że przerwanie postępowania (trzeba przyznać, prawnie mocno dyskusyjne) jest już jedynym praktycznym rozwiązaniem. UKE jednak nadal planuje działać zgodnie z dokumentacją konkursową i czekać na finalne oferty.
– Jest to jedyny dopuszczalny i możliwy sposób zakończenia aukcji. Aukcja trwa dopóki są podmioty, które chcą i są w stanie zapłacić określone kwoty za dobro, które kupują. Sposób zakończenia aukcji wynika z dokumentacji i jest jedynym prawnie dopuszczanym. Uwzględniającym zresztą fakt, że to podmioty w nim uczestniczące decydują o momencie jej zakończenia – mówi Magdalena Gaj.