Logika sukcesu w biznesie, to start w garażu zakończony rynkowym monopolem. Takiemu sukcesowi, jak świat długi i szeroki, przeciwstawiają się władze antymonopolowe. Nie bez powodu, ale i nie bez kosztów ubocznych. Wymagana jest duża doza wyczucia, żeby walka o rynkową równowagę, nie uczyniła z tego rynku skansenu.
Protesty branżowych i społecznych organizacji przy okazji fuzji i przejęć na rynku telekomunikacyjnym, to powszechne zjawisko na całym świecie. Artykułowane obawy są zazwyczaj przesadne, ale organizacje są od tego by przewidywać czarne scenariusze i bić zawczasu na alarm. Od tego są władze antymonopolowe by zastrzeżenia zważyć i podjąć odpowiednią decyzję. W przypadku M&A w telekomunikacji coraz częściej ta decyzja jest na „nie”.
To znaczy „nie” jest często zakamuflowane i brzmi: „tak, ale...”. I właśnie to „ale” często wywraca cały projekt inwestycyjny do góry nogami. Coś mniej więcej takiego stało się ostatnio u nas w przypadku UPC i Multimediów. Wcześniej zablokowano połączenie Telii i Telenora, albo O2 UK i Hutchisona. Na początku dekady miała miejsce spektakularna klapa połączenia AT&T z T-Mobile na rzekomo liberalnym do bólu rynku amerykańskim.
Nie bądźmy jednostronni: UPC przejęło w Holandii Ziggo (choć była o to afera i niekorzystne wyroki sądowe), a potem połączyło się z Vodafonem; Wind połączył się z 3 Italia; w Polsce UPC kupiło Astera. Teraz ważą się losy przejęcia Netii przez Cyfrowy Polsat.
Mimo powyższych sukcesów zaryzykowałbym twierdzenie, że atmosfera dla fuzji i przejęć stale się pogarsza, zwłaszcza jeżeli w grę wchodzi naruszenie status quo na rynku, a zwłaszcza przekroczenie przez jeden podmiot magicznych 40 proc. udziałów, czyli zajęcie tzw. pozycji dominującej. Lekkie, łatwe i przyjemne są te transakcje, które struktury rynkowych udziałów nie naruszają i to jest zapewne jeden z powodów, dla których tak bardzo na popularności zyskują akwizycje sieci kablowych przez operatorów mobilnych – strategicznie potrzebne, a regulacyjnie mało ryzykowne. Podobnie jest z inwestycjami funduszy kapitałowych, przynajmniej póki te wchodzą w nowe dla siebie obszary działania.
Tymczasem wszędzie widzimy, że średnie i duże firmy telekomunikacyjne chcą się łączyć i budować skalę działania. Ja sądzę, że po prostu rynek już się nasycił, więc właściciele i akcjonariusze zwyczajnie nie mają innego pomysłu na życie. To jest powód dobry, jak każdy inny a w podręcznikach nosi nazwę „sił rynkowych”. I te siły są teraz dosyć skutecznie wytłumiane.
Czy nie bez powodu? Powody z pewnością są. Nieefektywność monopolu przyzna każdy. Pojawia się jednak pytanie (podkreślam: pytanie, nie teza): czy obecna polityka kontroli M&A jest na pewno właściwie wyważona? Moje wątpliwości budzi nierówne traktowanie różnych rynków. Dajmy na to rynku usług telekomunikacyjnych i rynku sprzętu sieciowego – jakby nie było ściśle ze sobą związanych. Jakoś regulatorzy, nie mogąc przełknąć powstawania podmiotów dominujących na krajowych rynkach usług, lekko przełknęli globalny oligopol na rynku sprzętu. Czy ktoś pamięta jeszcze takich dostawców , jak Nortel, Motorola (z GSM-em), Marconi, Siemens, Alcatel, Lucent, czy wreszcie Alcatel-Lucent... Wszyscy, jeden po drugim, wpadali w ręce konkurentów. W efekcie pozostało dwóch globalnych dostawców o euro-amerykańskich korzeniach i dwóch globalnych dostawców wyhodowanych przez władze Chińskiej Republiki Ludowej. No i jeszcze Cisco...
Producenci zyskują na skali działania, ale zyskaliby również operatorzy? Dlaczego jednym wolno uzyskiwać skalę, a innym nie?
No... sam jestem w stanie wymienić kilka racjonalnych powodów... Chociażby: ogromne nakłady na R&D firm technologicznych z założenia wymagają większej skali, niż biznes dostawców usług końcowych. Chciałbym wierzyć, że taka właśnie racjonalność kieruje decyzjami urzędów antymonopolowych. A nie jakaś polityka. Na przykład taka: operatorów sie przyreguluje, bo są powszechnie rozpoznawalni. Dostawcom technologii się odpuści, bo ktoś się nimi zainteresuje?...
Trzeba dobrze zważyć, czy projektami M&A na rynku telekomunikacyjnym powodują tylko kaprysy właścicieli, czy jednak nie biznesowa racjonalność.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.