Czy serial zatytułowany: "Zawieranie umowy restrukturyzacyjnej między Hawe a wierzycielami" kiedyś się skończy? Od kilku miesięcy zarząd grupy informuje, że niemal wszystko jest dopięte na ostatni guzik i podpisanie stosownych dokumentów jest tuż, tuż... Po czym następuje komunikat, że strony dały sobie kolejny raz więcej czasu na uzgodnienie warunków i wyjaśnienia.
Teoretycznie najwięksi wierzyciele nie mają wyjścia i taką umowę podpisać muszą. Inaczej trudno się spodziewać, by Agencja Rozwoju Przemysłu mogła odzyskać 80 mln zł od spółki, która nie ma gotówki. Problem w tym, że były wybory, jest nowy rząd i zmieniają się władze w państwowych spółkach i instytucjach. Zapewne nie ominą ARP. Wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński powiedział np. kilka dni temu, że nie wyklucza połączenia ARP z Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości.
Czy obecny zarząd ARP będzie skłonny, by rzutem na taśmę podejmować decyzję w sprawie Hawe? Gdy zaś pojawi się nowy prezes ze swoimi ludźmi (jeśli to oczywiście nastąpi) może być trudniej. Nie tylko dlatego, że będzie potrzebował czasu na zbadanie sytuacji. Mogą się przecież pojawić głosy, że taką umowę podpisuje, bo związany wcześniej z Hawe Marek Falenta działał na rzecz PiS (afera podsłuchowa). Życzliwych na pewno nie zabraknie.
W tym tygodniu dodatkowych kłopotów przysporzył zarządowi Hawe mały wierzyciel , któremu spółka z tytuły niewykupionych obligacji była winna około 50 tys. zł. Zdenerwował się na tyle, że doprowadził do ustanowienia zarządu przymusowego. Oczywiście, w tej sytuacji Hawe szybko dług uregulowała, co skutkowało złożeniem wniosku o umorzenie postępowania egzekucyjnego. Co jeżeli śladami rzeczonego wierzyciela pójdzie kolejnych 10 czy 100?
Można też wspomnieć, że w listopadzie Piotr Kubaszewski, były prezes, uzyskał zabezpieczenie roszczeń wobec spółki na prawie 0,7 mln zł.
Zarząd Hawe może oczywiście tłumaczyć, że sprawa Kubaszewskiego czy wierzytelności w wysokość 50 tys. zł są mało istotne i skupia się na wielkich rzeczach, tj. na wyprowadzeniu spółki na prostą i minimalizowaniu skutków działań jej poprzednich zarządów. Jednak jaka jest gwarancja, że z czasem takich trupów w szafie Hawe nie odnajdzie się więcej? Coś chyba musi być w tym, że zainteresowanych kupnem udziałów w spółce było przynajmniej kilku, ale po bliższym przyjrzeniu się "papierom" rezygnowali.
To, że z przejrzystością działań Hawe jest ciągle bardzo źle, pokazuje sposób zakomunikowania przez należący do Hawe Mediatel o przeprowadzeniu istotnej dla inwestorów transakcji. Ograniczył się do stwierdzenia, że spółka przejęła znaczące aktywo, którego wartość przekracza 10 proc. jej kapitałów własnych. To oczywiście musiało rozpętać spekulacje, co pod tym może się kryć.
Zgadzam się, że komunikat w tej formie opublikowany przez spółkę publiczną jest kpiną. Jak zareagowaliby inwestorzy, gdyby np. PKO BP, Orlen czy Orange Polska opublikowały komunikat w tej formie o transakcji, która była warta 10 proc. ich kapitałów?
Zarząd Hawe tłumaczy, że ma opinię prawną, obligującą do utajnienia warunków umowy i szczegółów tej transakcji. Czy jednak spółka już nie dość nadużyła nerwów i zdrowia wierzycieli i akcjonariuszy? I czy te zapewnienia są tak wiarygodne, jak te, że umowa restrukturyzacyjna leży na stole i tylko czeka na podpisy, a wszyscy rwą się do ich złożenia?