Telewizyjna dysrupcja

Informację o siłowym rozwiązaniu przez Playa problemu dostępności kanałów naziemnej telewizji cyfrowej podaliśmy, co prawda, jeszcze w poprzednim tygodniu, ale komentarz w ostatni piątek należał do kol. Marka Jaślana, a jego zafrapował inny temat. Mnie frapują relacje operatorów z nadawcami, więc niniejszym wracam do przeszłości.

To już nie Netwizor, czy jakaś inna, szemrana (z przeproszeniem Wirtualnej Polski) firma, tylko P4 – operator sieci Play, jeden z największych telekomów i jedna z setki największych firm w kraju. Która mówi: „co, nie dacie? no to sobie wezmę…”. Trochę to zajęło, bo ze cztery lata operator dobijał się u nadawców najważniejszych kanałów o ofertę programową. Ci mówią: „nie, bo…” i tu padają różne argumenty (odsyłam do wywiadu, jaki opublikujemy w poniedziałek).

Oczywista, nie jest to małpia złośliwość, tylko biznesowa kalkulacja. Udostępnienie programów dla OTT już to szkodzi pomiarom oglądalności i przychodom z reklam, już to stanowi konkurencję dla własnych aplikacji internetowych. Gdyby w takiej współpracy był zysk dla nadawców, to od dawna byłaby i współpraca. Nie da się jednak ukryć, że ich obstrukcja ogranicza rozwój platform OTT a tym samym ogranicza wybór konsumenta, który powinien móc kupić sobie pakiet programowy w aplikacji lub TV boksie, jeżeli ma takie szanowne życzenie, a niekoniecznie od operatora, który dostarcza mu internet. Dlatego, według mnie, skromnego obserwatora rynku, liberalizacja rynku kontentu oznacza rozwój. Choć ten rozwój nie będzie bezkosztowy i niesie również zagrożenia.

Jeżeli Playowi siłowa akcja się powiedzie, to oznacza dla rynku małą rewolucję. Jestem przekonany, że tą samą drogą pójdzie Canal+, jeżeli jeszcze wcześniej nie zrobią tego Cyfrowy Polsat razem z Netią. W takiej sytuacji wyboru nie będą miały także sieci kablowe, zwłaszcza największe, operujące na wielkomiejskich rynkach. Vectra już się szykuje do uruchomienia własnej platformy. Za trzy lata do wyboru będzie kilkanaście boksów OTT… a za siedem lat zostaną najwyżej trzy, bo wątpliwe, by rynek mógł wyżywić wszystkich. Ktoś będzie musiał wypaść za burtę. Pozostaje pytanie, jaką część rynku zajmą takie produkty? Trudno przewidzieć reakcje masowego konsumenta i strategie obronne tradycyjnych dostawców. Zasiedziałe modele działania często wykazują zadziwiającą odporność.

W całym tym interesie ciekawi mnie bardzo, kto w ogóle i na ile intensywnie myśli o aspekcie konkurencji międzynarodowej. Jeżeli krajowy programming może sobie wziąć Play, to czy może sobie wziąć także Netflix, czy Apple na własną platformę? Bo to również mogłoby się okazać przełomowe, tyle że bokiem by wyszło krajowym dostawcom usług telewizyjnych. Kto wie, ilu polskich widzów jest gotowych zrezygnować ze wszelkich innych platform TV, zadowalając się aplikacją Netfliksa czy AppleTV, byleby tam znaleźli siedem największych kanałów telewizyjnych? Dla wielu osób taka oferta programowa, to „świat i ludzie”, bo i tak korzystają głównie z VoD.

Ryzyko dla krajowej branży TV wydaje się konkretne, choć spodziewam się odsieczy ze strony czynników oficjalnych. Po latach nieskrępowanej hodowli internetowych molochów, ich pozycja zaczyna doskwierać wszystkim na świecie poza rządami ich macierzystych krajów. Rola Facebooka w globalnej polityce, Google’a w rozwoju nowych mediów, Amazona w zarządzaniu danymi zaczyna się robić groźna (przynajmniej wielu tak uważa). Spodziewam się zatem tendencji ku ich ograniczaniu. Netflix zatem niekoniecznie weźmie sobie tak łatwo to, co dzisiaj chce sobie wziąć Play. Dla krajowej branży telewizyjnej to dobrze. A dla konsumenta? To pytanie pozostawiam na razie otwarte.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi