Telekomy spały na lekcjach z e-commerce

Operatorzy wskazują na negatywne efekty spadku przychodów na sprzedaży sprzętu telekomunikacyjnego, głównie smartfonów. To dlatego, że w czasie pandemii musieli zamknąć swe salony w galeriach handlowych. Przemilczają, że nie potrafią tych strat zrekompensować poprzez kanał internetowy, bo zaniedbali jego rozwój.

 
 

Prezentowane po trzech kwartałach br. wyniki finansowe dużych operatorów działających w Polsce pokazują ich wciąż słabe punkty. Czas pandemii mocno uwypukla te „pięty achillesowe”. Telekomy ciągle dość słabo radzą sobie ze sprzedażą internetową, a do klientów starają się docierać przede wszystkim poprzez rozbudowaną sieć sprzedaży i „wypasionych” salonów, np. w galeriach handlowych. Niby rozwijają e-sprzedaż, czy aplikacje mobilne, ale czas ograniczeń związanych z koronawirusem i zamknięcie galerii szybko uwidoczniły, że w stopniu niedostatecznym.

Dlatego telekomy silnie odczuły spadki w sprzedaży sprzętu, w którym najważniejszą część stanowią oczywiście smartfony. To dla nich całkiem ważny kawałek biznesu. Nie bez powodu w ostatnich latach go rozwijały, nie ograniczając się do oferty tylko dla swoich klientów w charakterze dodatku do abonamentów, ale proponując smartfona wszystkim gotowym wyłożyć gotówkę.

Owszem, globalny rynek smartfonów w tym roku też notował spadki, ale znowu nie tak duże. Firma IDC podała ostatnio, że w III kw. 2020 r. na świecie sprzedaż spadła w porównaniu z 2019 r. tylko o 1,3 proc. Tymczasem np. w przypadku Playa spadek sprzedaży na sprzęcie w III kwartale tego roku sięgnął blisko 5 proc. a przez 9 miesięcy – prawie 10 proc. (operator próbuje ratować sytuację, kusząc klientów promocją, w której sieć bierze na siebie dwie czy trzy raty za smartfona). Orange zanotował w III kwartale spadek o 9 proc rok-do-roku. Warto te dane zestawić z kilkoma innymi statystykami.

Na początku października firma analityczna Canalys poinformowała, że w trzecim kwartale tego roku dostawy komputerów wzrosły w skali globalnej o 79,2 mln sztuk, tj. o 12,7 proc. w stosunku od tego samego okresu rok wcześniej. I był to największy skok odnotowany od 10 lat. Został osiągnięty głównie dzięki notebookom i mobilnym stacjom roboczym. Co ważne, to jest wyraźne odwrócenie tendencji z pierwszego kwartału, kiedy to producentów martwiły słabe wyniki sprzedaży. Analitycy nie mają wątpliwości, że skok w III kwartale to „zasługa” drugiej fali COVID-19. Jej efektem jest bowiem, że zarówno firmy, jak i pracownicy przeznaczają spore środki, by wyposażyć się w narzędzia do pracy zdalnej, która właśnie zaczęła się szybko upowszechniać. Czy operatorzy w Polsce nie mogli wykorzystać tej tendencji, skoro odnotowywali wzrosty zainteresowania ofertą dostępu do internetu?

Z badania Gemiusa i PBI wynika natomiast, że we wrześniu tego roku czołowe witryny e-commerce przyciągnęły 19 proc. użytkowników więcej niż rok wcześniej i zanotowały o 23 proc. odsłon więcej. Świetne wyniki osiągnęły takie marki, jak Euro czy Media Expert, opierające przez długie lata swój biznes na sprzedaży przez wielkopowierzchniowe sklepy. Każdy z nich we wrześniu w internecie odwiedziło ponad 7 mln użytkowników. W przypadku euro.com.pl było to o 2,4 mln więcej niż rok wcześniej, a w przypadku Mediaexpert.pl o ponad 1 mln więcej.

Znamienny może być też przypadek firmy odzieżowej LPP, w którą mocno uderzyła pandemia, ale która szybko wyciągnęła z tego lekcję, mocno inwestując w kanał internetowy. Dziś szacuje, że w tym roku udział e-commerce w jej sprzedaży może przekroczyć 20 proc.

Firma Asbis, dystrybutor IT, w opublikowanym wczoraj raporcie podała, że w tym roku przez 9 miesięcy zwiększyła sprzedaż w Polsce o 80 proc. To najwyższy wskaźnik wzrostu wśród wszystkich krajów, w których działa ten międzynarodowy dystrybutor. Firma podkreśla, że rozwija sieć sklepów internetowych zarówno dla klientów indywidualnych, jak i biznesowych, i już teraz 60 proc. transakcji realizuje online.

Bank Santander, w opublikowanej niedawno analizie, oszacował, że udział e-commerce w polskim handlu detalicznym wzrósł w kilka tygodni pandemii z 5,5 proc. na koniec 2019 r. skoczył do blisko 12 proc. w jej szczytowym momencie. W USA taki wzrost zajął niemal siedem lat.

Czy polskie telekomy to zauważyły? Zapewne tak, ale też nie były na to przygotowane. Nie potrafiły zareagować tak szybko jak LPP, bo sprzedaż sprzętu jednak nie jest dla nich krytyczną częścią biznesu, od której zależałoby „być albo nie być”. Liczyły pewnie nie bez racji, że po otwarciu galerii handlowych sytuacja powoli będzie wracać do stanu sprzed pandemii. Teraz wiele wskazuje, że znowu będą musiały zamknąć salony, choć prezes Playa mówił o podejmowanych przez branż próbach przekonania rządu, by  sieci sprzedaży operatorów zostały wyłączone z obostrzeń, skoro dostarczają kluczowe w okresie izolacji społecznej usługi komunikacyjne.

Niezależnie od tego, na ile ten argument będzie skuteczny, telekomy powinny z większą odwagą i rozmachem rozwijać kanały e-handlu i zacząć odrabiać lekcje z e-commerce, w czasie których wolały wagarować lub spać, tudzież wydawały im się zbyt nudne.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.