Sąd Apelacyjny w Warszawie opublikował orzeczenie w sporze T-Mobile z dużym klientem korporacyjnym o płatność za zakończone w 2010 r. świadczenie usług telekomunikacyjnych. Nazwy powoda i strony pozwanej zostały w orzeczeniu zanonimizowane, ale tożsamość operatora nie budzi wątpliwości. Trudniej dociec, kim był klientem. Ponieważ umowa zakładała utrzymanie blisko 13 tys. numerów mobilnych, to musiał to być któryś z największych podmiotów w Polsce (prawdopodobnie spółka skarbu państwa).
T-Mobile wiązała z tym klientem umowa od 2006 r. W 2010 r. firma ogłosiła nowy przetarg na usługi i postanowiła przenieść swoje numery z sieci T-Mobile do sieci nowego dostawcy.
Strony spierały się o wysokość płatności końcowej. W szczególności, czy klient T-Mobile osiągnął wymagany umową minimalny limit aktywnych kart SIM i w związku z tym: jakiej wysokości abonament powinien zapłacić.
Z akt sprawy można wnosić, że klient próbował (w ostatniej chwili) złożyć zamówienie na karty, które pozwoliłyby mu ten limit osiągnąć, oraz że T-Mobile pod błahym pretekstem mu to uniemożliwił.
Łącznie w pierwotnym pozwie T-Mobile żądał zasądzenia na swoją rzecz kwoty 3,8 mln zł. W 2015 r. sąd pierwszej instancji uznał z tego tylko niecałe 83 tys. zł należności za ostatnie dni trwania umowy z operatorem. Od tego werdyktu odwołał się klient T-Mobile, który uważał, że nic nie jest winien operatorowi.
Są Apelacyjny przychylił się do odwołania na podstawie stwierdzenia niewłaściwie sformułowanego przez operator wniosku o płatność. Wyrok jest prawomocny, choć przysługuje od niego kasacja.