Około 2 mld zł kosztowała modernizacja sieci T-Mobile Polska, którą operator podjął w ramach utworzonej wspólnie z Orange spółki NetWorks! – Gdyśmy to robili samodzielnie wydalibyśmy ponad dwa razy więcej – ocenia Milan Zika, dyrektor ds. technologii i innowacji w T-Mobile Polska i członek zarządu tej firmy.
(źr.fot.TELKO.in)
Zapowiada on, że mimo zakończenia procesu modernizacji, operator nadal będzie rozbudowywał swą sieć. - Obecnie mamy 4,7 tys. stacji LTE. Będziemy je zagęszczać i na koniec roku będzie ich 5,2 tys. W przyszłym roku powinny powstać następne – podkreśla Milan Zika.
Jednym z większych wyzwań w obszarze sieci było dla T-Mobile obsłużenie ruchu z roamingu krajowego na mocy umowy z P4, operatorem sieci Play. Optymalizacja i stworzenie całego systemu zarządzania usługami dla klientów P4 trwały 2 miesiące.
T-Mobile chwali się, że jednym z najważniejszych efektów modernizacji jest pokrycie usługami w paśmie UMTS 900/2100 powierzchni niemal całej Polski (zasięg, to 99 proc. populacji).
–Można więc praktycznie wszędzie korzystać z internetu, który czasem może nie jest najszybszy (1- 1,5 Mb/s), ale za to działa – przekonuje Milan Zika. Przyznaje, że problemem są tereny na wschodniej granicy Polski, np. Suwalszczyzna.
–Do zwiększenia zasięgu na tych obszarach bardzo przydane byłoby pasmo 800 MHz – mówi Milan Zika. Zastrzega jednak, że w zarządzie T-Mobile Polska nie podjęto jeszcze ostatecznej decyzji, ile operator mógłby wyłożyć na to pasmo, ani w sprawie strategii na aukcję tej częstotliwość, która ma ruszyć w tym roku. – Na pewno jednak przy obecnym zasięgu naszej sieci, to pasmo jest już mniej cenne niż 5 lat temu– ocenia Milan Zika. Jego zdaniem efekty z przydziału pasma 800 MHz nie będą szybkie, bo operatorzy będą musieli dokonać wymiany anten, przebudowywać maszty, a to wymaga pozwoleń na budowę. W Polsce zaś, jak wiadomo, uzyskanie wszystkich potrzebnych dokumentów trwa co najmniej pół roku.
–Być może niektórzy operatorzy będą się mogli pochwalić pierwszymi instalacjami LTE800 pod koniec przyszłego roku. Jednak tak naprawdę pierwszych poważnych efektów wdrożenia tej technologii można się spodziewać najwcześniej w połowei w 2016 r. – uważa Milan Zika. Podkreśla, że dla operatora bardzo liczy się to, że klienci dostrzegą i docenią poprawę jakości działania sieci, co miało by być efektem przeprowadzonych inwestycji. Będzie to coraz ważniejsze w sytuacji, kiedy coraz większą część ruchu stanowi transmisja wideo.
–Dziś to już 60-70 proc. wszystkich przesyłanych danych w nasze sieci. Spodziewam się, że niebawem wskaźnik ten dojdzie do 80-90 proc. – mówi Milan Zika. Dlatego T-Mobile prowadzi szeroko zakrojone testy jakości swej sieci (także tzw. drive testy). Operator podkreśla, że jest przygotowany do realizowania ich według metodologii wypracowanej w ramach Memorandum w sprawie współpracy na rzecz podnoszenia jakości świadczonych dla użytkowników usług na rynku telekomunikacyjnym, inicjatywy Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Ich publikacja nastąpi we wrześniu 2015 roku.
– My już dziś prowadzimy takie testy. Wypadają one dobrze, gorsze rezultaty mamy tylko jeśli chodzi o wskaźniki związane z przepustowościami plików wideo. To efekt tego, że bloki radiowe, które posiadamy są węższe niż u innych operatorów – tłumaczy Milan Zika.
Ostatnio operator zaczął prowadzić w swojej sieci pomiary z tzw. dynamicznym promieniem sygnału. Wykorzystuje do tego specjalnie skonstruowane do tych potrzeb urządzenie, które jest w stanie dynamicznie dostosowywać tłumienie sygnału na podstawie cyfrowych map, by realnie sprawdzić percepcję klienta korzystającego z usług T-Mobile w konkretnym miejscu (np. w budynku, czy piwnicy). Milan Zika podkreśla, że tak efektywnych metod nie stosuje żaden z konkurentów, a wykorzystywane są do tego narzędzia informatyczne big data oraz CEM (customer experience management).
– Teraz sami monitujemy zerwane połączenia w naszej sieci, po czym konsultant kontaktuje się z klientem, by dowiedzieć się więcej o problemie, co pozwala potem podjąć konkretne działania – mówi Milan Zika.