Jeżeli rozpatrywanie 287 wniosków z 1. konkursu POPC trwa czwarty miesiąc, to jestem ciekaw, ile trwałoby rozpatrywanie wniosków z 2. konkursu, gdyby zgodnie z interesem małych ISP obszarem konkursowym miała być pojedyncza gmina? Dla krótkoterminowych korzyści to na pewno nie ma sensu. W długim terminie – to zależy.
W 1. konkursie statystycznie składano 1,8 wniosku na jeden obszar konkursowy. W 2. konkursie – zakładając, że zostałby oparty na podobnych zasadach, co pierwszy – średnia byłaby wyższa, bo duzi gracze przystąpią do niego masowo, a nie testowo. Do zagospodarowania będzie ponad 1 tys. obszarów konkursowych (bo wiele nie znalazło zainteresowania w 1. konkursie). I teraz proszę sobie pomnożyć ten tysiąc obszarów przez prawdopodobną liczbę wniosków na jeden obszar. I zaraz potem przypomnieć sobie, ile czasu Centrum Projektów Polska Cyfrowa „międli się” z niespełna 300 wnioskami z 1. konkursu. I dokonać kolejnych operacji mnożenia. Gdzie jesteśmy? Już po wakacjach 2017?
Na rynku telekomunikacyjnym mamy dzisiaj ogólnopolskich gigantów, trochę firm średniej wielkości i masę małych, lokalnych operatorów. Byłoby pięknie, gdyby im wszystkim zapewnić równe szanse udziału w POPC. Z tego punktu widzenia organizacja 2. konkursu dla obszarów gminnych jest jak najbardziej zasadna. I dobrze by było zapewnić po stronie Centrum Projektów Polska Cyfrowa takie zasoby, żeby takie przedsięwzięcie ogarnęło.
Od trzech lat bardzo wyraźnie czuję, że po doświadczeniach z POIG administracja, jak ognia stara się uniknąć rozdrabniania konkursów infrastrukturalnych. I bynajmniej nie dlatego, że – jak głoszą niektóre paranoiczne tezy – spiskuje na niekorzyść ISP z dużymi graczami. Po prostu nauczyła się, że pracy z wnioskiem, który zamiast jednej gminy obejmuje pięćdziesiąt gmin bynajmniej nie jest 50 razy więcej. Zwyczajnie: daje dużo wyższą efektywność pracy. Czy urzędnicy są leniwi? Myślę, że przeciętnie dokładnie tak samo, jak każdy z nas.
Czy da się przeprowadzić konkurs, w którym będzie – powiedzmy – 3 tys. wniosków? Na pewno się da. Trudno w tym celu zwiększyć zatrudnienie w CPPC, czy w UKE, ale można zakontraktować zewnętrzne wsparcie. Na to pieniądze pewnie by się znalazły w samym POPC. Czy to rozwiązanie idealne? Na pewno nie, bo jestem przekonany, że taka armia specjalistów, powiązanych na co dzień z różnymi podmiotami, zaraz wywoła dyskusje o ich bezstronności. Czy taki trud ma sens? Tak, jeżeli pryncypium jest wsparcie małych, lokalnych biznesów prowadzonych przez polskich przedsiębiorców. Czy dla końcowego beneficjenta 1.1 POPC ma to jakiekolwiek znaczenie? Technicznie żadnego. Moralnie o tyle, o ile w sklepie wybiera jogurt Bakomy, a nie Danone, kierując sie etykietą „Made in Poland”.
Co ja bym zrobił, gdyby miał decydować o 2. konkursie? Nie wiem. Teraz mam za mało danych. Najpierw bym sobie pewnie przypomniał, że wspieranie średnich i małych przedsiębiorstw należy do jednej z tzw. polityk horyzontalnych Unii Europejskiej (o czym w pracach nad POPC starannie się teraz zapomina). Potem spróbowałbym policzyć, co takie wsparcie w praktyce oznacza dla kosztów i efektywności realizacji programu.
Jakby mi wyszło, że koszty (z pewnością wyższe) wsparcia ISP mieszczą się granicy rozsądku, to bym powiedział: „Róbmy gminy, kontraktujmy specjalistów!” Gdyby się okazało, że tę granicę przekraczają, to bym powiedział szczerze: „Sorry, mieliście POIG 8.4, był 1. konkurs POPC. Trzeba było walczyć, żeby był lepszy, a nie tylko narzekać, że lepszy nie jest. Teraz nauczcie się współpracować, twórzcie spółki celowe i piszcie wspólne wnioski na NUTS-y”. Życie nie jest idealne.
Ale mnie wolno być szczerym. Politykom raczej nie wolno. Stąd może konfuzja na rynku, czemu 2. konkurs ma wyglądać tak, a nie inaczej.