Zacznijmy od tego, że nic nie mam do warunków postępowania. Uważam wprawdzie, że należało to inaczej rozegrać, dałem temu wyraz w ubiegłym roku, ale nie ja podejmuję decyzję i wiem, że przesłanki mogą być różne. Nie sądzę, aby zasady, które ostatecznie (chyba) przyjął UKE trwale i znacząco wykoślawiły rynek. Detalami zaś niech się zajmują specjaliści.
Doceniam, że UKE był gotów czynić przy nadarzających się okazjach ustępstwa w kluczowych sprawach: ograniczył możliwość konsolidacji częstotliwości 800 MHz przez zwycięzców aukcji, a potem ułatwił budowanie wspólnej sieci. W tym miodku jest i ziarno gorczycy. Dlaczego do tych słusznych skądinąd konstatacji UKE musiał dochodzić blisko rok?
Wskazuje to przede wszystkim, że od początku pod względem strategicznym aukcja była źle przygotowana. Myślę, że dołożyli się do tego i operatorzy, którzy co miesiąc wyciągali nowe przesłanki, jak kolejne króliki z kapelusza. Niemniej odium spada na UKE, bo to urząd odpowiada za rozdział częstotliwości w tym kraju.
Natomiast zgrozą już napawa to, co zaczęło się dziać od wiosny. Długo nie było oficjalnie wiadomo, dlaczego UKE nie publikuje ostatecznej dokumentacji aukcyjnej. Potem okazało się, że w sprawę wdał się rząd. Niezależny regulator przyjął, że to uzasadnia zastopowanie postępowania. Niezależny regulator oficjalnie powiedział, że chociaż jest niezależny, to przecież realizuje centralną politykę na rynku telekomunikacyjnym, więc z ciekawością wysłucha, co rząd ma do powiedzenia w sprawie aukcji 800 MHz. Ok, rządowej polityki wprawdzie nie ma, ale nie widzę powodu, by regulator nie miałby współpracować z resortem łączności. Byleby pozostał niezależny.
Tymczasem w resorcie powstały dwa drafty “analizy” rozdysponowania pasma 800 MHz. Tak różne, że trudno uwierzyć, że powstały w jednym resorcie. A jednak powstały, tylko że przez dwa zespoły, z których każdy chciał udowodnić co innego.
Ok, ćwiczmy dalej cierpliwość. Drugi draft (bez względu na jego zawartość merytoryczną) wydawał się tym, co resort łączności chce zakomunikować. Wysłał ten draft do quasikonsultacji. Specjaliści zaopiniowali i…co? I nic. Oficjalna wersja analizy nie została do dziś opublikowana, a ni stąd ni zowąd niezależny regulator wznowił aukcję. Już nie ciekaw co rząd myśli o optymalnym rozdysponowaniu pasma. Dlaczego? Na pytanie nie ma odpowiedzi. Co się zmieniło? Hmmm, może to, że jednego ministra od łączności zastąpił inny? Jeżeli nie czuć, że coś tu brzydko pachnie, to znaczy że silny katar.
Pominę już, że MAiC nie jest łaskaw poinformować, ani mnie, ani opinię publiczną, co z tą nieszczęsną analizą. Do postawy: “nie mam pańskiej analizy, i co mi pan zrobi?” już przywykłem.
Co z tego wszystkiego wyniknie? Ano nic i to najbardziej boli. Decydenci nabiorą wody w usta, operatorzy będą siedzieć cicho, bo ich obowiązuje skuteczność, a nie walka o pryncypia. I tak do następnego postępowania. Tyle, że pismak sobie “popismaczy”...