[KOREKTA, niestety...] SIDUSIS czyli finansowy skandal

Jak się popełniło błąd, to należy odszczekać. Jak w edukacyjnych książeczkach dla dzieci: „Jeżeli sprawiłeś przykrość koledze w przedszkolu, przeproś i zaoferuj wynagrodzenie krzywdy”.

Ja popełniłem dosyć zasadniczy błąd w poniższym tekście, który podważa jedną z jego uwypuklonych tez. A mianowicie koszt utrzymania SIDUSIS. Budowa i utrzymanie systemu  ma się zamknąć kwotą 6,1 mln zł, a nie 156 mln zł. Ta druga kwota, to finansowanie gminnych koordynatorów szerokopasmowych. Czy to dużo, czy mało, czy to będą efektywnie wydane pieniądze, czy nie – jeszcze nie wiadomo. Ale wciągnięcie gmin w koordynację projektów szerokopasmowych popieram, a zainteresowanie ich korzyściami finansowymi uważam za rozsądne.

I wszystko to stało jak byk w OSR (również, że SIDUSIS zbuduje i będzie utrzymywać Instytut Łączności), czego ja nie doczytałem. A ściślej mówiąc nie zweryfikowałem uwagi jednego z szacownych kolegów, który chyba także nie doczytał.

Czytelników oraz bezpośrednio zainteresowanych przepraszam za błąd w felietonie. I obiecują wynagrodzenie krzywdy.
---

Mogę teoretycznie zrozumieć potrzebę budowy nowego systemu zbierania danych o sieci. Niekoniecznie rozumiem, dlaczego w szczegółach miałby działać tak, a nie inaczej. A już zupełnie nie rozumiem zaplanowanych kosztów.

Minister Janusz Cieszyński dolał w poprzedni piątek benzyny do ognia, publikując w jednym z serwisów społecznościowych założenia do projektu nowelizacji megaustawy, którego utylitarnym celem jest – jak rozumiem – poprawa jakości i aktualności danych o infrastrukturze telekomunikacyjnej w Polsce.

Co prawda, jak czytam uzasadnienie do projektu, to dowiaduję się, że chodzi głównie o zapewnienie obywatelom aktualizowanej w trybie ciągłym informacji o lokalnej ofercie szerokopasmowej. No i przypominam sobie, że informacje o takiej ofercie prezentuje w swojej wyszukiwarce – co prawda z roczną regularnością – Prezes UKE na podstawie SIIS. W „trybie ciągłym” załatwiają to sami operatorzy swoimi ulotkami reklamowymi.

Czytam również, że chodzi o dostarczenie operatorom informacji o pustostanach, pod których adresami klientów na usługi nie znajdą, więc nie warto ich uwzględniać w planach inwestycyjnych. Lepiej wydać pieniądze na kable do zamieszkanych domostw. Słusznie. Dziwię się natomiast, że w uzasadnieniu nie ma mowy, że aktualne informacje są potrzebne, aby nie planować interwencji ze środków publicznych tam, gdzie sieć istnieje lub niebawem może powstać. Nie należy być jednak małostkowym. Jeżeli nie ma o tym w preambule uzasadnienia, to jasno wynika z samej treści nowelizacji.

Choć cel chwalebny, to – jak wspomniałem – w branży się zagotowało. Najpierw dlatego, że minister opublikował informację o projekcie w serwisie społecznościowym i odesłał do dokumentu w Google Docsach. „To niepoważne” – zaburczano, chociaż projekt opublikowano także, jak Pan Bóg przykazał, w serwisie Rządowego Centrum Legislacji.

Kolejne hasło podprogowe, jakie przebiło się do świadomości branży (szczególnie mniejszych podmiotów, ale nie tylko), to „nowe raportowanie”. Tej cholery nikt w branży nie lubi. Ani duzi operatorzy, dla których to oznacza zwykle dodatkowe koszty, ani mali, dla których zawodowo doba zawsze jest i będzie zbyt krótka. Do raportowania między innymi odniósł swoją opinię na łamach TELKO.in Piotr Marciniak, aczkolwiek jemu zależało głównie na przypomnieniu koncepcji budowy centralnego systemu paszportyzacji sieci w Polsce. Który to system, co prawda nie znosi konieczności wprowadzania danych, ale – jak rozumiem – czyni je użyteczniejszymi z punktu widzenia przedsiębiorców telekomunikacyjnych. Ja tutaj nie widzę kolizji z potrzebami użytkowników końcowych, jeżeli oni zobaczą punkty adresowe. Niech operator dostanie świeczkę, a użytkownik ogarek.

Co do dodatkowych obowiązków… Jak czytam treść projektu, to rozumiem, że nowa baza zostanie zasilona przez Prezesa UKE z SIIS. Operatorzy będą musieli dograć dane o infrastrukturze powstałej między 1 stycznia a dniem uruchomienia systemu – czyli SIIS razy dwa. A potem już przyrostowo (mam nadzieję!) aktualizować. Co tydzień.

Ile punktów adresowych może przybyć w ciągu tygodnia? W wielkich sieciach pewnie całkiem sporo, ale tych podmiotów nie rozpatruję, ponieważ one dysponują zaawansowaną paszportyzacją i służbami do raportowania. U małych operatorów? – kilka? kilkanaście? kilkadziesiąt? kilkaset? I teraz dwa pytania, atakując temat od dwóch różnych stron. Czy nawet cotygodniowe wprowadzenie danych o kilku, czy kilkunastu punktach, to rzeczywiście poważne obciążenie? A z drugiej strony: czy wiedza o tych kilkunastu punktach robi różnicę z punktu widzenia któregokolwiek z interesariuszy SIDUSIS? A zatem: czy takie raportowanie to kłopot, ale zarazem: czy to w ogóle warto? Czy raportowanie „w trybie ciągłym” co miesiąc, czy nawet co kwartał nie byłoby wystarczające?

No i bardzo jestem ciekaw, w jaki sposób KPRM wyobraża sobie pilnowanie cotygodniowego raportowania? Jak państwo sprawdzi, czy wprowadzono do bazy kilka nowych punktów adresowych w lokalnej sieci, skoro od 10 lat nie potrafi rozwiązać problemu jakości danych o sieci w Polsce? Operator zadeklaruje, że żadne nowe punkty nie przybyły i będzie można mu „skoczyć na warsztat”.

Aby nie wdrażać obowiązku nie do egzekwowania lepiej byłoby przyjąć, że dane o nowych punktach adresowych i prywatnych inwestycjach wprowadzane są „w trybie ciągłym, ale nie rzadziej niż…” miesiąc? kwartał? Leniwym i/lub zabieganym ciśnienie trochę opadnie. Pracusie zaś mogą wprowadzać dane choćby codziennie. Na przykład, by ochronić swój teren przed interwencją z KPO. W efekcie i dane będą bardziej aktualne niż dzisiaj, zwłaszcza jeżeli SIDUSIS będzie działał lepiej niż SIIS.

Że zapotrzebowanie na usługi będą mogli zgłaszać obywatele, wydaje nam się bardziej niż zasadne, bo o to od dwóch lat apelujemy na łamach TELKO.in. Że może uda się włączyć gminy w planowanie inwestycji i sprzedaż usług, dotując im tę działalność, wydaje się także racjonalnym pomysłem. Słusznie zauważono, że może gminy przestaną mieć całą sprawę w nosie, jeżeli dostaną pieniądze na tę działalność.

To co mnie jednak najbardziej zbulwersowało w projekcie, to koszty utrzymania. Od kiedy, do jasnej anielki, roczne utrzymanie systemu wartego 6 mln zł kosztuje milionów złotych prawie 16?! Tutaj na kilometr śmierdzi (na około realizowaną) dotacją dla folwarku Cyfryzacji KPRM, czyli którejś z podległych resortowi jednostek. To finansowy skandal. „Przy okazji”, czy „przede wszystkim”?

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi