
Polski Instytut Ekonomiczny opublikował raport na temat stanu rynku telekomunikacyjnego, który to raport wywołał sporo kontrowersji. W zasadzie nie rozumiem dlaczego, bo raport jak raport ‒ całkiem porządny. Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że intencją raportu jest kształtowanie polskiego stanowiska (a pełnimy obecnie prezydencję w Unii) odnośnie planowanych na ten rok prac nad Digital Networks Act, który może na nowo ukształtować pryncypia rynku telko w UE. Być może wielu było zaskoczonych, że taki raport w ogóle się pojawił, bo tezy nie każdemu są na rękę. Ale w sumie to ja nie o tym…
Raport odwoływał się do powszechnie znanych i powszechnie używanych (nadużywanych?) porównań europejskich telekomów do amerykańskich telekomów i big techów. Mnie konfunduje szczególnie to drugie, ponieważ ani to zasadne, ani zdrowe.
Rozumiem logikę tej, niezbyt szczęśliwej, figury. Nam w Europie rzeczywiście telekomy mogą się kojarzyć z zaszłą na przełomie wieków rewolucją informacyjną, bo budowały sieci, zapewniając stacjonarny i mobilny dostęp do internetu. Za oceanem mogą mieć trochę inne skojarzenia, bo mają Dolinę Krzemową, która trzęsie całym e-światem. To tam realnie dzieje się rewolucja, dla której telekomy (wszystkie) dają niezbędne fizyczne medium. My w Europie podobnych skojarzeń nie mamy, ponieważ jeden z najbogatszych regionów świata na palcach jednej ręki liczy wyhodowane u siebie bigtechy. A jak już policzy, to przyzna, że Spotify to nie to samo, co Facebook czy TikTok. Jeżeli były jakieś szanse to Dailymotion sromotnie przegrało z YouTubem. Koniec końców to nieszczęsne telekomy, z musu raczej niż realnego potencjału, biorą na siebie smutną rolę cyfrowych liderów w Europie. Bo są wielkie, bogate i… dobrze się kojarzą.
Tymczasem nie widzę fundamentalnego powodu, aby podmioty, których główną rolą jest budowa i utrzymanie infrastruktury, obsługa i rozliczanie milionów klientów w dziesiątkach krajów, organizowanie miliardowych inwestycji o dziesiątkach lat zwrotu, porównywać z firmami, których podstawowym celem jest handel reklamą na globalną skalę.
Polskie firmy telekomunikacyjne przez 30 lat imały się różnych projektów, które miały je wyprowadzić z infrastrukturalnego grajdoła i wprowadzić do wielkiego świata dot.comów. Bodaj każdy MNO miał swój komunikator internetowy, z których jeden wprost próbował rywalizować z WhatsAppem i Viberem. Były próby wejścia na rynek usług bankowych oraz płatniczych, ale płatniczym sukcesem okazał się BLIK, a nie mPay. Były własne kanały telewizyjne i próba tworzenia nowego formatu w postaci mobilnej TV. Nic z tego nie wyszło. Nie wystarczy mieć po 10 mln klientów i wpakować w projekt milionów. Trzeba jeszcze umieć to robić. I są obszary, w których telekomy „umieją”.
Dla mnie innowacjami na miarę tej branży był RAN Sharing Orange z T-Mobile, taryfy nielimitowane Playa oraz Flex. Innowacyjne jest podpisywanie umów na tabletach i elektroniczna rejestracja prepaid SIM. Innowacyjne było LTE w paśmie 1800 MHz. Innowacyjny był Blueconnect. Innowacyjna (choć nieudana) była hybryda komórkowo-voipowa ‒ poprzednik WiFi Calling. Udanych innowacji w polskiej i światowej telekomunikacji było całkiem sporo. I wydaje się, że warunkiem powodzenia było trzymanie się swoich kompetencji, a nie mrzonki.
W poniedziałek, podczas dyskusji raportu PIE, jeden z uczestników ubolewał, że telekomy nie mogę wejść ‒ jak bigtechy ‒ w handel danymi, ale regulacje to uniemożliwiają. Mój komentarz na to: „i bez regulacji szansa na sukces jest niewielka; poczynając od tego, że jako branża nie umielibyście się porozumieć co do modelu biznesowego”. Ani prawo do podwyżek cen, ani rozluźnienie regulacji, ani niczym nieskrępowana konsolidacja nie zrobi z telekomu internetowego start-upu.
I co w tym dziwnego? Nikt nie zaprzeczy, że BLIK oraz InPost, to innowacyjne firmy, ale nikt nie oczekuje, że będą się ścigać z Facebookiem i Googlem. Dlaczego telekomy by miały? Takie pomysły to mieszanka kompleksów z megalomanią, której efektem są pomysły na skubanie bigtechów, bo „oni zarabiają na naszych inwestycjach”. Pobieranie haraczu z innej branży, to nie jest żaden pomysł na innowacyjne rozwijanie biznesu. I to jest dla mnie destrukcyjna dla telekomów część snu o bigtechach.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.