Sądowy poślizg w sprawie przyszłości Sigfox

Sprawa wyboru inwestora, który uratuje Sigfox przejmując nad nim kontrolę zaczyna zamieniać się w sagę. Sąd Gospodarczy w Tuluzie, który miał dziś wskazać inwestora przełożył decyzję na 21 kwietnia.

Czwartek miał przynieść finał historii, która zaczęła się 26 stycznia, gdy sąd ogłosił upadłość Sigfox z możliwością restrukturyzacji spółki specjalizującej się w Internecie Rzeczy i jej spółki zależnej Sigfox France, która jest operatorem sieci Sigfox we Francji. Tymczasem sędzia zamiast wybrać inwestora spośród kandydatów, którzy przeszli wstępną selekcję odroczył decyzję o tydzień.

Zarówno kierownictwo Sigfox, jak i Komitet Społeczno-Ekonomiczny (CSE), który reprezentuje pracowników spółki nie dostali żadnego uzasadnienia, które wyjaśniałoby odroczenie decyzji.

Samo odroczenie zdaje się potwierdzać tezę, że sprawa wyboru inwestora zaczyna mieć coraz bardziej polityczny wydźwięk. Faworyt – singapurski Unabiz – aby móc zostać inwestorem musi dostać wynikającą z prawa o inwestycjach zagranicznych zgodę francuskiego Ministerstwa Gospodarki. A ministerstwo takiej zgody nie wydało, zaś według pogłosek zamierza ogłosić swoją decyzję po 24 kwietnia, czyli po drugiej turze wyborów prezydenckich.

Jeśli kandydatura Unabiz przepadnie z powodu braku zgody ministra gospodarki, to szansę na przejęcie mają dwie francuskie firmy: OTEIS France i Actility. Za tą drugą stoi państwowy bank inwestycyjny Banque Publique d'Investissement France. I właśnie Actility uważany jest za faworyta resortu gospodarki.

W ostatnich godzinach przed czwartkowym posiedzeniem sądu zaktywizowała zarówno CSE, jak i szef Unabiz. CSE apelował o podjęcie decyzji do ministra gospodarki, zaś Henri Bong, założyciel i prezes Unabiz do Emanuela Macrona pisząc w liście otwartym, że przyszłość Sigfox jest w rękach prezydenta.

- To [odroczenie decyzji sądu] dla nas dobra wiadomość. To trochę mało, bo liczyliśmy na wieczór po 24 kwietnia, ale i tak daje nam to dodatkowy tydzień na przekonanie rządu – powiedział Henri Bong, z którym skontaktowała się dziennik „La Tribune Toulouse”. I dodał, że nie otrzymał o rządu żadnego odzewu na swój list.