W Niemczech DT nie jest liderem FTTH (wręcz przeciwnie). Przed laty postawił na zwektorowany VDSL i teraz goni rynek. Do 2030 r. chce kosztem 30 mld euro mieć w zasięgu sieci FTTH wszystkie niemieckie gospodarstwa domowe. A jest ich obecnie niemal 41 mln.
Część sieci DT wybuduje sam, część wspólnie z partnerami (np. w planującej budowę do 2028 r. 4 mln łączy spółce GlasfaserPlus wspólnikiem DT jest australijski IFM Global Infrastructure Fund). Reszta potrzebnego zasięgu pochodzić będzie zapewne z umów hurtowych. Zwlekać dłużej nie może, bo konkurencja – w tym najwięksi niemieccy operatorzy tacy jak Vodafone i Telefónica Deutschland – nie śpi, tylko buduje własne sieci.
W 5G potencjalnie sytuacja wygląda lepiej. Telekom Deutschland w zasięgu sieci piątej generacji ma ok. 95 proc. mieszkańców kraju. Tyle, że spora część z nich ma szansę jedynie na 5G DSS w paśmie 2100 MHz i 700 MHz, a nie na 5G w paśmie C. Tę część sieci nadal trzeba zbudować. Trzeba też zwiększyć zasięg, by – jak deklarował operator – w 2025 r. z 5G mogło korzystać 99 proc. niemieckich gospodarstw domowych. Do tego dochodzą zobowiązania inwestycyjne dotyczące zasięgu na szlakach transportowych etc., a także w poszczególnych krajach związkowych.
Wydatki na 5G uwzględniać muszą także optyczny backhaul. Dziś tylko ok. 40 proc. z 10 tys. lokalizacji 5G ma połączenie światłowodem 10Gb.
I jest jeszcze jedna pozycja wydatków DT na 5G – ewentualne zastąpienie sprzętu Huawei rozwiązaniami innych dostawców. DT przed laty postawiło na chińskiego producenta i dziś – według szacunków duńskiej firmy konsultingowej Strand Consult – ok. 60 proc. sieci RAN 5G to sprzęt Huawei. Jeśli rząd Niemiec dopnie swego – a na to się obecnie zanosi – i zmusi operatorów do zrezygnowania z rozwiązań Huawei, to DT czekają dodatkowe wydatki. Jak wysokie? Analitycy banku Barclays mówią o 1,1 mld euro (ale są też wyższe szacunki).
Wszystkie te wydatki inwestycyjne zbiegają się w czasie. A DT ma zobowiązania wobec akcjonariuszy. I chodzi nie tylko o wypłatę dywidendy (bo poziom tej – bez względu na bonanzę w USA – ma pozostać bez zmian), ale także o obiecane im zmniejszenie długu do poziomu od 2,25x do 2,75x EBITDA do końca 2024 r. Na koniec czerwca dług netto grupy wynosił 137 mld euro, co stanowiło 2,94x EBITDA.
I wreszcie potencjalne akwizycje, gdzie skupimy się na sytuacji w Polsce. Strategiczne cele operatora nie są jasne. Jest tajemnicą poliszynela, że T-Mobile Polska interesował się zarówno zakupem sieci UPC Polska, jak teraz interesuje się możliwością zakupu Inea. Nie wiemy, czy w grę wchodzi także któryś z hurtowych operatorów jak Fiberhost, czy Nexera (obaj mają wszak inwestorów finansowych), chociaż w świetle tego co dzieje się na rynku byłoby to logiczne.
Wreszcie jest jeszcze Vectra – ostatni duży, łakomy kąsek na polskim rynku telekomunikacyjnym. Chętnych z pewnością jest wielu, ale nie wiadomo, czy właściciel dojrzał do decyzji o sprzedaniu sieci. Tymczasem właśnie T-Mobile podpisał z Vectrą pionierską umowę o hurtowym dostępie do sieci. I w ogóle odżegnuje się od planów budowy własnej infrastruktury.
Ale może zakup istniejących aktywów sieciowych, co coś innego? Na wszelkie tego typu inwestycje w Polsce wystarczyłaby drobna część tego, co przyniesie Deutsche Telekom amerykańska gorączka złota.