– Nasza dotychczasowa praca powoli daje efekty, dlatego resort cyfryzacji stał się łakomym kąskiem – mówi w rozmowie z Rzeczpospolitą Anna Streżyńska.
Nie potwierdza informacji o swojej dymisji, ale nie kryje, że bezustanne plotki na ten temat utrudniają jej pracę oraz psują morale w ministerstwie. Skarży się na rzekomo sterowaną kampanię medialną wymierzoną w jej osobę, ale nie mówi, kto za nią stoi. Sugeruje, że ci, którym nie podoba się jej merytoryczna i polityczna niezależność.
– Albo ktoś chce zaadoptować sprawne ministerstwo, które robi tyle ciekawych rzeczy. Przez ostatnie dwa lata wykonaliśmy wiele pracy u podstaw, porządkując i przebudowując to, co zastaliśmy w 2015 r. Część naszych działań to praca na zapleczu, często niewidoczna dla przeciętnego obywatela, ale konieczna, jeżeli chcemy mieć wysokiej jakości usługi cyfrowe państwa. Jego transformacja wiele nas wszystkich kosztowała; dziś mamy najlepiej oceniane ministerstwo i tylko dyletant lub osoba wrogo nastawiona do faktów może twierdzić, że nie wywiązuję się z zobowiązań. Każdy fachowiec wie, że cyfryzacja to proces, w którym czas, pieniądze i kadry odgrywają kluczową rolę, a dysponując zasobami do niedawna skupionymi tylko na jednym projekcie, czyli ePUAP, udało nam się uruchomić ponad 30 kolejnych projektów i kilkadziesiąt inicjatyw. Niestety, część już gotowych leży w zamrażarce, nieupubliczniona ze względu na brak uzgodnień legislacyjnych – mówi Anna Streżyńska.
Jak wszystkich ministrów przed rekonstrukcją rządu czeka ją spotkanie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim.
Więcej w: Streżyńska: Moja niezależność przeszkadza (dostęp ograniczony)