TeliaSonera jest podejrzana o uwikłanie się w korupcyjne działania w Azerbejdżanie - ujawnił publicystyczny program telewizyjny "Uppdrag Granskning". Nordycki operator telekomunikacyjny mógł doprowadzić do tego, że akcje skarbu azerskiego państwa trafiły do kieszeni rodziny prezydenta. Czy skandal może się okazać największą aferą korupcyjną Szwecji? - zastanawia się Rzeczpospolita.
W centrum transakcji znalazł się największy operator telekomunikacyjny Azerbejdżanu z udziałem Skarbu Państwa. Azercell to spółka córka nordyckiego giganta. W 2008 r. TeliaSonera wykupiła w Azercell państwowe akcje z ogromnym upustem w wysokości 600 mln dolarów. Gdy jednak TeliaSonera nabyła akcje, przekazała je „lokalnemu partnerowi", Cenay Iletisim. Ten nie wyłożył na transakcję ani grosza, a kupno odbyło się za pomocą bardzo skomplikowanych posunięć: poprzez spółki holdingowe w Holandii i Turcji, wewnętrzne kredyty, wypuszczenie nowych emisji i rozdział akcji. Planowanie tego przedsięwzięcia trwało kilka lat, a w rezultacie rodzina prezydenta wzbogaciła się o setki milionów euro.
Podejrzenia o korupcję TeliaSonera ujrzały światło dzienne dzięki azerskiej dziennikarce Khadii Ismayilovej. To ona ujawniła, że tajnym udziałowcem w Azercell, spółce córce TeliaSonera, może być rodzina prezydenta. Od grudnia ubiegłego roku Ismayilova przebywa w areszcie. Azerka pracuje dla Radio Free Europe i grupy OCCRP (Organized Crane and Corruption Project). Najpierw oskarżano ją o przyczynienie się do samobójstwa kolegi, a następnie o przestępstwa podatkowe i przywłaszczenie. Reżim wszelkimi sposobami próbował zakneblować jej usta. Grozi jej 12 lat więzienia.
Więcej w: Naiwność firm czy korupcja (dostęp płatny)
Rz: Podejrzane interesy szwedzkiego operatora w Azerbejdżanie
10 czerwca 2015, 08:52