Netflix, internetowy serwis nie przyciągnie od razu milionów klientów. Ale może mocno zmienić nasz rynek wideo – pisze Rzeczpospolita.
Ekspansja na polski rynek to część szeroko zakrojonego planu podboju świata, jaki z rozmachem ogłosił na branżowych targach CES w Las Vegas Reed Hastings, szef Netflixa. Wczoraj w nocy polskiego czasu ta największa na świecie platforma pozwalająca oglądać filmy i seriale przez internet ruszyła jednocześnie w ponad 130 nowych krajach (dotąd działała w 60), w tym w Indiach, Singapurze, Korei Południowej, Rosji i Polsce. Poza jej zasięgiem pozostają dziś jeszcze Chiny, Korea Północna, Krym i Syria.
Start serwisu w Polsce ma symboliczne znaczenie. Dochodzi do niego na rynku, który przez lata źle znosił to, że był pomijany przez dużych graczy – długo czekał na sklep iTunes, Spotify, czy Deezera, wciąż nie ma też swojego serwisu wideo Amazona.
Z badań domu mediowego MEC wynika, że ponad jedna piąta polskich internautów (22 proc.) wie, czym jest Netflix. Dzisiaj serwis ma 69 mln subskrybentów. Po starcie w ponad 130 nowych krajach ta liczba zapewne mocno wzrośnie. Według prognoz Digital TV Research do 2020 r. na świecie z usług Netflixa korzystać będzie już 115 mln osób.
Wadą polskiego debiutu jest to, że serwis nie ma na razie naszej wersji językowej. Firma zapewnia, że będzie stopniowo dodawać kolejne języki. Wczoraj do dotychczasowych 17 dorzuciła wersję arabską, koreańską i chińską.
Więcje w: Netflix w końcu dotarł do Polski (dostęp płatny)