Prezes UKE uważa, że budowę sieci nowej generacji mogłyby zasilić środki publiczne, ale to nie on jest decydentem. Telekomy raczej się obawiają, niż cieszą – pisze Rzeczpospolita.
Jedną z niewiadomych wiszących nad telekomami komórkowymi są nakłady na budowę sieci nowej generacji 5G. Przedstawiciele administracji zaczynają mówić o dofinansowaniu inwestycji ze środków publicznych. Jednak dziś nikt nie wie, ile budowa polskiego 5G może kosztować. To zależeć będzie od zastosowania i liczby masztów, które będą musieli dostawić operatorzy.
Liczba ta zaś będzie różna w zależności od tego, czy przepisy o normach promieniowania elektromagnetycznego (PEM) pozostaną niezmienione, czy też zostaną zliberalizowane.
Pomysł, aby państwo dołożyło się do budowy sieci 5G, telekomy traktują jak temat zastępczy i przyjmują postawę obronną. Według nich zasadniczym problemem w Polsce są utrudnienia administracyjne i prawne.
W Polsce mówi się o sieci 5G jako infrastrukturze dla zautomatyzowanego przemysłu 4.0, autonomicznych aut i tzw. internetu rzeczy. Tymczasem, zdaniem niektórych, można też mówić o „wariancie amerykańskim". W USA np. Charter Communications testuje 3,5 GHz dla dostępu do internetu na terenach podmiejskich. Gazeta określa taki wariant jako 5G light, wdraża go Play w paśmie 3,7 GHz. Konkurenci Playa obstawiają, że telekom jako pierwszy ogłosi start swojego 5G w Polsce. Podobny ruch mogłyby wykonać T-Mobile Polska i Netia przejmowana przez Cyfrowy Polsat.
Więcej w: Państwo rozważa, czy dołożyć się do sieci 5G (dostęp płatny)