Spór o sposób korzystania z licencji na oferowanie w Europie dostępu do internetu m.in. na statkach i w samolotach zaprowadził operatorów do sądu UE – pisze Rzeczpospolita.
Do grudnia 2016 r. we wszystkich krajach UE powinien był ruszyć tzw. system satelitarnych usług komunikacji ruchomej. Miał umożliwić instalowanie terminali do odbioru szybkiego bezprzewodowego internetu na statkach, w samolotach i w innych środkach komunikacji. Miał też zapewniać dostęp do sieci w razie katastrof naturalnych. Docelowo dostęp do tych usług miał być zapewniony na 60 proc. powierzchni każdego kraju UE i dla połowy mieszkańców Unii.
Projekt nie ruszył jednak w terminie i nie wiadomo, kiedy się to stanie. A to dlatego, że jedna z dwóch firm, które miały dostarczyć tę usługę (wygrała rozpisany przez Komisję KE przetarg na częstotliwości z pasma 2 GHz) – brytyjski operator Inmarsat – próbuje wykorzystać częstotliwości w inny sposób. Chce zbudować sieć do przesyłu informacji między samolotami a stacjami naziemnymi pod nazwą European Aviation Network. Oznacza to, że Inmarsat zrezygnował z kosztownej satelitarnej części projektu, a skupił się na wykorzystaniu naziemnej sieci.
Konkurentów Inmarsatu to oburza. Eutelsat wspólnie z innym graczem – Viasatem – zwrócił się ze sprawą do sądu UE.
Więcej w: Satelitarny konflikt (dostęp płatny)