RIPE NCC w Kanie Galilejskiej

Europa też wygląda słabiutko ze średnią w okolicach 10 proc., przy czym statystykę zawyżają cztery kraje: Belgia (42 proc.), Niemcy (23,5 proc.), Grecja(23 proc.) i Portugalia(23 proc.). Reszta ciągnie się w ogonie. Nawet Holandia nie dobija do 6 proc., a Polsce wskaźnik wynosi niecałe 3 proc. Zważywszy, że większość z głównych dostawców treści w Polsce nie oferuje dostępu po IPv6, IPv4 ma się nadal dobrze. To jednak tylko statystki ruchu do Google’a, z czego – jak wiadomo – nie składa się cały ruch w internecie, o czym za chwilę.

Przeciwnicy poluzowania polityki przydziałów IPv4, jako główny argument podają wyliczenie, że przydzielenie każdemu LIR-owi, który ma mniej niż 4 096 adresów kolejnych alokacji /22 definitywnie wyczerpie zasoby v4 w ciągu 2-3 lat, a to uniemożliwi wejście na rynek nowym graczom. Wśród przeciwników poluzowania polityki są również brokerzy IPv4, którzy piszą wprost, że poluzowanie polityki zmniejszy popyt na ich usługi i tym samym wpłynie (w domyśle: z ich perspektywy niekorzystnie) na wysokość cen na rynku wtórnym.

A jak to wygląda u nas? Jak pisałem wyżej – gros ruchu opiera się nadal na IPv4 i wszystko wskazuje, że długi czas tak będzie. Polscy content providerzy zdają się nie przejmować i swoich usług oraz treści w ogóle nie oferują po IPv6. Szybki, subiektywny i bardzo pobieżny przegląd dostępności treści po IPv6 wykazał następujący obraz:

Przy takim stanie IPv6 rozmowy o Internecie Rzeczy (IoT) w Polsce, to mrzonki. Podobnie z dostępem do usług i treści po v6 dla użytkowników końcowych. U operatorów komórkowych w Polsce króluje kosztowna proteza techniczna w postaci CGNAT (Carrier-grade NAT – użycie prywatnych adresów w sieciach lokalnych i translacja na publiczne adresy IPv4). Natywne v6 dla swoich abonentów zapewnia bardzo niewielu operatorów i to raczej tych mniejszych. Chlubnym wyjątkiem jest Orange, który już dość dawno uruchomił dual-stack (równoległą obsługę obu protokołów przez urządzenia sieciowe) dla swoich usług dostępowych, ale jak widać – swojej strony po v6 nie udostępnia.

Niestety trzeba obiektywnie przyznać, że ten stan rzeczy wynika również z „natywnej obrzydliwości” IPv6. Jak stwierdził jeden z dyskutantów w RIPE: IPv6 projektowały „dziadki”, które miały na względzie bardziej badania naukowe, niż powszechną przydatność protokołu. W międzyczasie zaś nic sensownego nie wymyślono. Stąd brak wstecznej kompatybilności protokołu.

Inni dyskutanci podnoszą argumenty bardziej spiskowe: od działań wymuszanych przez służby specjalne po knucie lobby producentów sprzętu sieciowego, który w większości wypadków musi być wymieniony.

Żyjemy dalej. Na IPv4, który wbrew życzeniom wielu nadal jest „dziarskim staruszkiem” (we wrześniu br. obecna wersja protokołu skończy 35 lat). A może wcale nie staruszkiem, tylko (parafrazując pewną reklamę) – IPv4, to Młody Bóg? Za tym ostatnim przemawia fakt, że duzi gracze z rynku adresacji krążą po rynku i skupują IPv4 gdzie się da, ile się da i za kosmiczne pieniądze.

AUTOR

Absolwent Deutsche Management Akademie Niedersachsen. Studiował także zarządzanie i marketing w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. W branży IT nieprzerwanie od 1992 r., a od 2000 r. w branży stricte telekomunikacyjnej. Obecnie prowadzi projekt ip4isp.pl oraz jest współwłaścicielem firmy Netronik–lokalnego ISP w Poznaniu i aglomeracji poznańskiej.