Prezes UKE o barierach dla 5G w Polsce

Marcin Cichy, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej wystąpił na panelu Forum Ekonomicznego w Krynicy poświęconym rozwoju technologii 5G w Polsce i Europie.

Mówił m.in. o barierach dla wdrażania tej technologii, zaznaczając jednocześnie, że gruntem do jej wprowadzenie jest polska ustawa telekomunikacyjna, czy ustawa o rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych, czekająca na podpis prezydenta.

Według prezesa UKE, dużym wyzwaniem jest gęstość stacji bazowych. Polska bowiem ma obecnie jedne z najbardziej wyśrubowanych w Europie norm poziomów pól elektromagnetycznych (PEM): 0,1 W/m kw. oznacza gęstość mocy nadajników wielokrotnie mniejszą niż w innych krajów Unii Europejskiej, gdzie limity sięgają 7-8 W/m kw.

– Nikt nie chce być świętym Mikołajem. Jeśli nie nastąpi rozwiązanie problemu, jeśli nie uda nam się zmienić standaryzacji, dojść do poziomu średniego dla Unii Europejskiej, to operatorzy, główni interesariusze, nie będą chcieli brać udział w tych aukcjach na częstotliwości – uważa Marcin Cichy dodając, że z punktu widzenia rządu będzie to oznaczało mniejsze przychody z aukcji do budżetu.

Wskazał też na inny problem, tj. proponowanie wiedzy, w jaki sposób infrastruktura 5G może być wykorzystywana przez biznes, np. przez małe i średnie przedsiębiorstwa. – Główne wyzwanie to w jaki sposób wyjaśniać, na czym polegać ma wartość dodana z 5G w odniesieniu do dużych potrzeb inwestycyjnych – stwierdził prezes Marcin Cichy.

Komisja Europejska chce, by do 2020 r. siecią 5G objęte było przynajmniej po jednym mieście z każdego kraju członkowskiego, a do 2025 r. powinny zostać wyposażone w nią wszystkie duże miasta w UE oraz główne szlaki transportowe. Marcin Cichy w rozmowie z money.pl w Krynicy wyraził nadzieję, że być może w 2020 r. cztery miasta w Polsce zostaną objęte siecią 5G. Jak wyjaśniał, stałoby się tak, gdyby każdy z operatorów zdecydował się budować taką sieć w innym mieście. Dodał jednak, że tak nie musi być, bo uwarunkowania biznesowe mogą spowodować, że operatorzy zdecydują się razem na jedno miasto. Nie chciał deklarować, która aglomeracja ma na to największe szanse, choć starania o to czynią np. Łódź czy Rzeszów.