Wczorajsza informacja o werdykcie apelacji w sprawie kary nałożonej na Playa przez UOKiK przez pryzmat zeszłotygodniowych decyzji UKE w sprawie przetargu na 1800 MHz z 2007 r. plus krótka, internetowa dyskusja z kolegami na ten temat pozwoliła mi odkryć wielką tajemnicę: postępowania sądowe w Polsce (ale nie tylko) są przewlekłe. Boleśnie przewlekłe. Destrukcyjnie przewlekłe.
Sprawa Playa, to w sumie fraszka. Nie wpływa na biznes operatora bardziej, niż poprzez rezerwy jakie być może zawiązywał na okoliczność wypłacenia kary. Znacznie gorzej ze sprawą przetargu na 1800 MHz, gdzie teoretycznie mowa o zniweczeniu 10-letniego projektu inwestycyjnego. Który kosztował grube pieniądze, i z którego ewidentne korzyści ma operator i jego klienci. Nie chciałbym być w skórze Prezesa UKE, który musi wybrnąć z tego pata. Żadne rozwiązanie nie będzie dobre, tylko mniej lub bardziej złe.
To najbardziej spektakularny przykład destrukcyjnego wpływu przewlekłości postępowań sądowych na biznes telekomunikacyjny. Ale przecież są także inne. Odwołania od decyzji SMP i wynikających z tego decyzji regulujących stawki interkonektowe, przede wszystkim MTR. Przecież nad całym rynkiem wciąż wiszą z tego tytuły damoklesowe miecze. Nagle może sie okazać, że decyzje obniżające stawki MTR były bezprawne, nie należało ich stosować i trzeba się wstecznie rozliczyć.
A co gdyby nagle upadły wszystkie decyzje regulujące dostęp do sieci Telekomunikacji Polskiej/Orange (to akurat czysta abstrakcja, choć teoretycznie możliwa)? W ciągu jednego dnia Netia byłaby bankrutem.
Moi koledzy twierdzą, że to wszystko przez prawników, którzy żyją z przewlekłych spraw sądowych. Najlepiej tych o wysoką stawkę. Pewnie, że z nich żyją. O tyle, o ile system prawny pozwala na przewlekłość takich postępowań sądowych. Ja się na wykonywaniu prawa nie znam. Intuicyjnie tylko czuję, że w naszym (i nie tylko naszym) kraju przesunęło się za bardzo od prostej społecznej przydatności w kierunku teorii i doktryny. Zostawiam, bo to dywagacje dla innego portalu.
Telekomunikacja, to z pewnością wyjątkowo niewdzięczna sprawa dla sprawnego sądownictwa, jako materia bardzo złożona. Sprawy takie, jak interkonekt wymykają się zwykłej logice, co jeszcze utrudnia pracę sędziom. To jest jednak okoliczność, a nie wytłumaczenie.
Kiedyś ze zgryzotą myślałem, że może tak jest tylko u nas. Potem zacząłem śledzić niektóre postępowania przed Sądem i Trybunałem Unii Europejskiej. Tam jest taka samo! Sprawy telekomunikacyjne też ciągną się latami. Czy to jakaś wada wrodzona? Telekomunikacji? Czy może sądownictwa?
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.