Bartosz Dobrzyński z zarządu Playa jest chyba pierwszym menedżerem sieci komórkowej w Polsce, który publicznie powiedział coś, z czego wszyscy w branży zdają sobie sprawę, ale z czego wcale nie muszą sobie zdawać sprawy użytkownicy telefonów w Polsce. Że wbrew temu, co od roku krzyczy Komisja Europejska, wprowadzenia zasady roam-like-at-home wcale nie oznacza „darmowego” roamingu dla Polaków. Nawet dla abonentów pakietów nielimitowanych. Wydaje się, że pora o tym mówić, by w wakacje nie nastąpiło najpierw ogromne zdziwienie, a potem frustracja klientów.
Może przekonująco zabrzmi, że hurtowa stawka roamingowa w Europie jest mniej więcej 3,5 raza wyższa, niż stawka hurtowa w Polsce, na której oparte są taryfy krajowe. Zatem warunki do świadczenia usług w roamingu są w porównaniu z sytuacja krajową... trzy i pół raza gorsze. No więc te oferty zwyczajnie nie mogą być równe. A przynajmniej nie mogą bez szkody, albo dla operatorów, albo dla abonentów, którzy z roamingu nie korzystają.
Hipokryzja rozporządzenia roamingowego polega na tym, że z jednej strony wprowadza bezpłatną roamingową szczęśliwość, a z drugiej strony umożliwia operatorom odzyskanie kosztów tej szczęśliwości. Pod kontrolą krajowych regulatorów wprawdzie, co nie zmienia faktu, że będą to zwykłe subsydia – oficjalnie lub nieoficjalnie doliczane do innych usług. Coś jakby rząd w Polsce bardzo głośno krzyknął: „internet nie może być droższy, niż 1 zł miesięcznie!”. Ale po cichutku dodał: „no dobra, ale z opłatą instalacyjną to już możecie poszaleć”.
Operatorzy i regulatorzy będą się teraz gimnastykowali, jak wdrożyć roamingową szczęśliwość bez dokładania do interesu. Wszystko wskazuje na to, że wejdziemy w obszar fikcji, gdzie standardowe taryfy – przez nikogo nie kupowane – dzięki wysokim stawkom krajowym będą realizowały zasadę roam-like-at-home. Dla picu, że rozporządzenie wdrożone. Gros użytkowników będzie jednak używało taryf „promocyjnych”, gdzie po staremu będą pakiety usług roamingowych (wyznaczone wprost lub drobnym drukiem w ramach fair usage policy). Być może będą nawet korzystniejsze dla klientów, niż dzisiaj – dzięki obniżeniu przez rozporządzenie roamingowe detalicznych i hurtowych stawek.
Czy wzorem poprzednich lat, bez bicia piany o zrównaniu cen usług, nie wystarczyła taka obniżka stawek? Najlepiej ograniczona do hurtu, wedle sprawdzonych koncepcji regulacyjnych pilnowania konkurencji na poziomie hurtowym? Zaoszczędzony by mnóstwo czasu, śliny, papieru i maili, a efekt byłby podobny (przynajmniej w Polsce, bo sytuacja w krajach o wysokich MTR jest cokolwiek inna).
Za późno już na narzekanie, bo jest „po frytkach”. Pora kombinować z wdrożeniem regulacji roamingowej, a także pora na uprzedzenie klientów, co ich czeka. Żeby w lipcu nie okazało się znowu, że operatorzy oszukują...