Telekomunikacji daleko do energetyki, ale sieć personalnych powiązań może spowodować i walki w łonie rządzącej „elyty” mogą wywrócić jeden z bardziej kontrowersyjnych telko pomysłów ostatnich lat. Zaciekłym fanem nie jestem, ale wolałbym rozstrzygnięcie merytoryczne, a nie polityczne.
Przedwczoraj polityczny światek zelektryzowało odwołania z funkcji sekretarza stanu w KPRM Piotra Naimskiego – szarej eminencji polskiej energetyki, którego merytoryczne kompetencje i analityczny umysł szanuje nawet opozycja. Poszło podobno o to, że „ruro je, ale gazu ni mo”, tzn. że wykańczany gazociąg Baltic Pipe trudno zapełnić gazem, bo go nie zakontraktowano. Oczywista, problem jest szerszy. Chodzi bardziej o rywalizację dwóch koterii w sferach energetyczno-rządowych. Po detale odsyłam do właściwych mediów ogólnoinformacyjnych lub branżowych.
No dobra, a co to ma do 5G? Że Orlen buduje sobie prywatną sieć? I co? Nie zbuduje z powodu dymisji Naimskiego? Nie no… pewnie zbuduje, a z dymisji Naimskiego podobno się nawet w Orlenie cieszą. Naimski nie blokował 5G. Wręcz przeciwnie.
Jest tajemnicą poliszynela, że chociaż osobiście z rynkiem telko nic wspólnego nie ma, to Piotr Naimski jest (czy może był?) politycznym patronem architektów projektu #polskie5G. Jak się ktoś zastanawia, czemu akurat obecnemu prezesowi Exatela udało się bezprecedensowe przetrwanie na stanowisku przez sześć lat, przez dwóch premierów, kilka rekonstrukcji rządu i dwie zmiany podległości resortowej – no to właśnie dlatego. To jest również tajemnica umiejętnego nakręcania kilku projektów za grube miliardy złotych, w których Exatel ma odgrywać główną rolę.
Czy teraz wszystko bezpowrotnie skończone? Nie wiem i nie przesadzałbym. Niuanse dworskich układów w obrębie władzy są z pewnością bardzo złożone. Starych towarzyszy trzeba czasem poświęcić, ale niekoniecznie od razu skrócić o głowę. Utrata stanowiska nie musi automatycznie oznaczać utraty wpływów. Ale pomysły lęgnące się w Exatelu – a przynajmniej niektóre – miały także w rządzie wrogów, którzy dzisiaj z pewnością zacierają ręce. W sumie to jest duża kicha.
#polskie5G powinno powstać, jeżeli jest potrzebne. I należy je zakopać, jeżeli potrzebne nie jest, lub jeżeli jest zbyt drogie w porównaniu do potrzeb. Bezpieczeństwo sieci warte jest tylko tyle, ile warte jest ryzyko naruszenia jej integralności i wynikające z tego straty. Wydzielona sieć łączności specjalnej być może potrzebna jest państwu, ale czy nie starczyłby jej wydzielony, bezpieczny szkielet? Bo odrębny RAN to ciut drogie przedsięwzięcie dla kilkudziesięciu tysięcy użytkowników. Komercyjnych operatorów do współpracy nie udało się wciągnąć, bo po prostu nie ma dla nich atrakcyjnej oferty. Zaczęły się więc szantaże w postaci ustawowych rozwiązań i pozbawienia dostępu do pasma.
I tak zaczął się odjazd od realnego projektu w kierunku coraz bardziej piramidalnej politycznej mrzonki. A im mniej racjonalności, a więcej miraży, osobistych urazów i zawiedzionych ambicji, tym mniej projekt broni się sam. Tym bardziej potrzebny mu… polityczny patron.
Dlatego aktualna prognoza dla #polskiego5G brzmi: zachmurzyło się.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.