Liczba 60 polskich firm na prestiżowych targach technologii mobilnych w Barcelonie wygląda ładnie i robi wrażenie. Ale jest bardzo myląca. W rzeczywistości duża część z nich prezentowała się w stolicy Katalonii raczej... teoretycznie – na kartkach A4 wydrukowanych przez pracowników PARP.
Na tegorocznym Mobile World Congress swą ofertę miało prezentować 60 firm z naszego kraju. Taki przynajmniej wyszedł komunikat ze strony Ministerstwa Rozwoju i Technologii kolportowany przez PAP. Jerzy Kwieciński, szef resortu rzeczywiście był w Barcelonie i otworzył stoisko Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, która wspiera polskich przedsiębiorców.
W rzeczywistości własne stoiska miało tylko kilka polskich firm, podczas gdy znaczna grupa prezentować się miała w strefie PARP. W rzeczywistości prezentowała się bardzo teoretycznie, bo – przynajmniej mnie – nie udało się dowiedzieć o nich nic konkretniejszego.
Na stoisku PARP poznałem kilku młodych pracowników agencji, którzy niewiele wiedzieli o polskich spółkach, które – według zapowiedzi – miały tam być obecne. Spytałem o jedną z nich. – Chyba była pani z tej firmy, o którą pan pyta, gdy był minister Kwieciński, ale już gdzieś poszła – poinformował mnie pracownik PARP. No to zostawiłem kontakt do siebie (mail, numer telefonu) pracownikowi PARP, by przekazał go rzeczonej pani, bo chętnie bym z nią porozmawiał, np. o tym, czego się spodziewa po uczestnictwie na MWC.
Nie wiem, czy spełnił prośbę, bo nikt się ze mną z tej firmy do tej pory nie kontaktował. Zgaduję więc, że albo pracownik PARP o prośbie zapomniał, albo pani „z tej firmy” już się na stoisku PARP nie pojawiła (prawdopodobne, że była zainteresowana tylko uściskiem dłoni ministra Kwiecińskiego) lub też pojawiła się, ale nie była zainteresowana kontaktem z mediami, bo przyjechała szukać kontraktów.
O polskich firmach za to można było zasięgnąć informacji z krótkich notatek po angielsku wydrukowanych przez PARP na siedmiu kartkach A4 (nie był to więc nawet mini katalog). Na stoisku PARP były też broszury po angielsku o polskich start-upach i branży ICT oraz długopisy z napisem „Polska”.
Można powiedzieć, że w Barcelonie PARP reprezentował tak naprawdę kilkanaście firm-widm – teoretycznie na MWC były, tylko że nie można było spotkać ich reprezentantów, niespecjalnie zainteresowanych przedstawianiem swej oferty.
Tymczasem na stronie internetowej PARP można znaleźć broszurę „Czas na targi”, w której jej autorka dość sensownie wystawcom radzi: „Niezbędna jest obecność na stoisku komunikatywnych osób zorientowanych w działalności firmy. (…) Rzeczą niezbędną są materiały, które informują potencjalnych klientów o dotychczasowej działalności firmy, jej produktach, w szczególności o ofercie, jaka jest przygotowana do sprzedaży na konkretnym rynku. Wielu zwiedzających poszukuje konkretnych cen, katalogów i kontaktu z firmą lub dystrybutorem/sklepem.”
Trochę dziwne, że tej rady przedstawiciele PARP nie udzielili firmom, które agencja zaprosiła na swe stoisko w Barcelonie. Tym bardziej, że na liście 100 najważniejszych imprez targowych świata wyszczególnionych przez PARP, MWC wymieniana jest na drugim miejscu w kategorii „Przemysł i Technologie” (na piątym jest CeBiT, na 28. CES, a berlińska IFA w ogóle nie znalazła się w rankingu). Jak widać, i jak to często w życiu bywa – teoria to jedno, a praktyka drugie. Chyba, że polskie firmy powyższą radę całkowicie zlekceważyły, co zresztą też trochę dziwne.
Zdecydowanie lepiej było na stoisku województwa pomorskiego, które zaprosiło kilka firm ze swojego regionu. Nie tak łatwo co prawda było to stoisko odnaleźć, ale tam rzeczywiście byli obecni przedstawiciele kilku spółek, gotowi do odpowiedzi na pytania, z przygotowanymi materiałami informacyjnymi.
Było też kilka polskich firm, które pokusiły się o własne stoiska. Odwiedziłem jedną z nich. Ekscytacja była pełna, bo od kilku godzin czekano na przybycie ministra Kwiecińskiego, który się zapowiedział w ramach wizytacji polskich wystawców. Niestety, alarm okazał się fałszywy, bo minister ostatecznie nie dotarł.
Wspomniana firma mogła sobie pozwolić na własne stoisko, bo wcześniej zdobyła dotacje na uczestnictwo na takich imprezach. Spółka akurat dużo eksportuje i to wsparcie dla niej to duża pomoc. Tu jednak też absurd. Z racji otrzymania dotacji na stoisku musi wystawić kilkunastokilogramowy słupek z napisem „Polska”, przewożony w specjalnej – bardzo nieporęcznej – skrzynce, co w sumie zwiększa jego wagę do blisko 40 kg. Na targi taki słupek leci w specjalnym bagażu, co słono kosztuje – w przypadku MWC – 40 tys. zł.
Dobrze, że Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii i PARP chcą wspierać ambitne polskie firmy na takich imprezach jak MWC w Barcelonie. Mogłyby jednak robić to mniej „na hura”, a bardziej z głową. Bez takich absurdów, jak słupek z napisem „Polska”. Szkoda przepalać środki z dotacji na przewożenie nieporęcznych skrzynek, a na polskim stoisku anonsować firmy-widma.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.