– Pozamiatane! – krzyknęło mi się, kiedy Cyfrowy Polsat wprowadził do oferty nowy boksik IP, udostępniający telewizyjne pakiety operatora w modelu OTT (pozamiatane, oczywiście, tylko na rynku telewizji internetowej, a to na razie margines). Naiwnie założyłem, że oferta będzie taka sama, jak w uruchomionej wiosną ofercie „telewizji kablowej IP”. Błąd.
W nowej „telewizji internetowej z dekoderem” nie ma kanałów dostępnych w emisji naziemnej, a więc czterech kluczowych pozycji: TVP1, TVP2, TVN i Polsatu. Jak w wielu innych tego typu ofertach, ktoś to chce mieć te kanały, to do dekodera musi sobie podłączyć antenę DVB-T. Bo czołowi nadawcy nie dają swoich kanałów po otwartym internecie. Przekonał się o tym i Play, i T-Mobile, i nc+.
– No... no... no... – pomyślałem z szacunkiem o bezlitosnych nadawcach. – Nawet Zygmunt Solorz nie przebił głową tej ściany.
No zaraz... ale Polsatu też nie można było dać w telewizji internetowej... Polsatu? Można było – tylko wtedy nadawca dokonałby precedensu, którego nie omieszkaliby wykorzystać wszyscy, którzy próbują go zmusić do udostępnienia jego treści we własnych ofertach OTT TV. Polsatowi – przynajmniej na razie – bardziej się opłaca konserwować obecny model dystrybucji treści telewizyjnych. Nic dziwnego. Jest na tym rynku największym graczem.
Mimo tego zajął już wszystkie możliwe nisze dystrybucji i jak nikt jest ubezpieczony na wszelkie trendy na rynku. Biorąc na żołd popularnych youtuberów, skutecznie zablokował możliwość, że pod bokiem wyrośnie mu zupełnie niekontrolowana platforma dystrybucji treści i – co najważniejsze – sprzedaży reklamy kierowanej do polskiego widza. Ma dzisiaj wszystko. Z jednym wyjątkiem.
Nie udało mu się (i nie uda) stricte biznesowymi metodami powstrzymać ekspansji Netfliksa i tego wszystkiego, co Netflix robi (i zrobi) z rynkiem linearnej telewizji. Kiedyś, pisząc jeszcze dla Rzeczpospolitej, komentowałem, że jeżeli krajowi nadawcy nie porozumieją się i nie utworzą wspólnej platformy VoD (był ponoć taki projekt), to „przyjdzie Netflix i wyrówna”. Tak się stało, ale dzisiaj już wiem, że krajowi nadawcy nic z tym nie mogli zrobić. Nie chodzi tylko o to, że musieliby połączyć siły i zacząć wspólnie masową produkcję treści, co samo w sobie zakrawa na żart. Po prostu polscy producenci nie mogą produkować najwyższej jakości... amerykańskich i brytyjskich seriali, które chce oglądać polski widz. Realia ekonomiczne i kulturowe są przeciw nim (nam?). Netflix musi wygrać... jeżeli się nie przewróci o własne nogi.
No chyba, że kiedyś się okaże, że w trosce o bezpieczeństwo narodowe i kulturową suwerenność wszelkie treści TV można serwować wyłącznie z polskich systemów teleinformatycznych. Czego serdecznie życzę właścicielowi Cyfrowego Polsatu i włodarzom mediów publicznych, ale absolutnie nie życzę sobie, ani czytelnikom.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.