Podjazdowa wojna o KSC

Osobiście lansowałem tezę, że sprawa KSC jest już pozamiatana, ale teraz muszę się rakiem z tego wycofać. Przynajmniej sądząc po tym, co sądzi o tym Ministerstwo Cyfryzacji.

Z jednej strony nowelizacja ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa budzi coraz mniejsze emocje w szeroko pojętej branży teleinfo; rządowe prace ‒ powoli ‒ ale idą do przodu; Ministerstwo Cyfryzacji hurtowo ignoruje uwagi „zaprzyjaźnionych” resortów (ostatnio głównie Ministerstwa Finansów), a kalendarz prac nad nowelizacją jest z grubsza określony. Z drugiej strony „partner społeczny” wciąż składa uwagi ‒ jak Konfederacja Lewiatan tuż przed Nowym Rokiem, resort cyfryzacji zaś podjął bezprecedensową akcję promocji ustawy. Na początku grudnia wziął udział w konferencji „odczarowującej mity KSC”, a teraz bierze się za to samo już we własnym zakresie.

Można by przyjąć, że to tylko reakcja na ‒ widoczne gołym okiem od 1,5 miesiąca ‒ działania przeciwników nowelizacji. Nigdy jednak wcześniej MC nie angażował się w takie działania propagandowe. I myślę, że ma jeszcze obawy o los legislacji.

Od kilkunastu lat Sejm i Senat są maszynkami do głosowania. Rząd i partia/koalicja rządząca w parlamencie, to jedność ‒ zarządzana z gabinetu premiera. Nie znaczy jednak, że potulnie wykonująca wszystkie rozkazy. Co toto, to nie… Do tego dochodzą jeszcze posłowie opozycyjni i niezrzeszeni, którzy także potrafią „namieszać”, zwłaszcza w komisjach sejmowych. Wdzięczne pole dla lobbystów. Nie darmo za parlamentu poprzedniej kadencji plotkowano o ponadpartyjnym „ugrupowaniu Huaweia” w Sejmie. Nie widzę powodu, czemu by te mechanizmy już nie działały.

Pół biedy, jeżeli okoniem mieliby stawać rządowi posłowie opozycyjni i niezrzeszeni. Nie są w stanie zrobić nic więcej, jak spowolnić przyjęcie nowelizacji ‒ co niewygodne, ale nie krytyczne. Gorzej (dla MC), jeżeli wątpliwości są w samym rządzie.

Polityczno-biznesowa komponenta nowelizacji nie budzi żadnych wątpliwości, a kwestia dostawców wysokiego ryzyka od początku do nich należała. Zagrożenie ze strony chińskich dostawców jest domniemane, a nie dowiedzione. Z drugiej strony, w razie potrzeby, na pewno dałoby się ich wyeliminować i bez kontrowersyjnej nowelizacji (przynajmniej, jako obywatel, chcę wierzyć, że bezpieczeństwo kraju nie jest oparte na tak wątłej podstawie). Z trzeciej strony ich eliminacja może przemeblować rynek i na nowo ustawić konkurentów.

Wobec takich przesłanek wcale się nie dziwię, że w MC mają obawy, że wiatr może nagle zawiać w drugą stronę, i że nagle z kancelarii premiera przyjdzie sugestia, że ci „dostawcy wysokiego ryzyka”, to jednak nie jest dobry pomysł. To właśnie przecież zasugerował pod koniec ubiegłego roku Lewiatan, proponując, aby zapisy DWR przenieść do odrębnej legislacji (czyli ugotować je na kolejnych kilka lat).

Nowelizacja KSC żyje już własnym życie. Po obu stronach sporu są jednostki i organizacje, dla których kluczowe jest tylko to, czy legislacja przejdzie, czy nie przejdzie, a nie praktyczne tego następstwa. Myślę, że w podobnej sytuacji jest także MC. Odpowiada za nowelizację i znalazłoby się w nielichym kłopocie, musząc nagle tłumaczyć, dlaczego zapisy o DWR ‒ po trzyletnim przekonywaniu o czymś wręcz przeciwnym ‒ jednak nie są w nowelizacji niezbędne. Być może przewrażliwione, MC zdaje się sądzić, że takie ryzyko wciąż jest realne.

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.

Postaw kawę autorowi