Mijające wakacje podniosły temperaturę w głowach wielu „lokalnych” operatorów i bynajmniej nie letnie upały były tego powodem.
Raporty i analizy pokazują nieustanny wzrost znaczenia „lokalnych” w ciągu ostatniej dekady. Objawia się to coraz większym zasięgiem sieci światłowodowych (których – o dziwo! – na polskiej „prowincji” nierzadko jest znacznie więcej niż w dużych miastach), wzrostem zatrudnienia w lokalnych firmach, wzrostami ich przychodów itd.
Olbrzymie dysproporcje w płaceniu danin publicznych jakie występują pomiędzy „lokalnymi” a „tele-korpo”, które przejawiają się tym, że podatki CIT/PIT oraz opłaty za pasy drogowe płacone przez „lokalnych” znacznie przewyższają te wnoszone przez tele-korporacje, także pokazują wzrastającą pozycję tych pierwszych.
Raporty UKE pokazują, że mali operatorzy wybudowali i na co dzień operują na ponad połowie lokalnych sieci telekomunikacyjnych w Polsce, przy czym są obszary, takie jak Śląsk czy Podkarpacie, gdzie sieci „lokalne”, to ponad 90 proc. rynku. Nadchodząca unijna perspektywa finansowa, dzięki której w ciągu najbliższych 5 lat na budowę szybkich sieci dostępne będzie ok. 2 mld euro powoduje, że „lokalni” z optymizmem patrzyli w przyszłość.
Niestety, jak to latem bywa, piękna słoneczna pogoda bywa błyskawicznie przeganiana przez ciemne chmury. Porównanie do aktualnych nastrojów „lokalnych”, jak nigdy, uzasadnione. I nie mam tu na myśli tradycyjnych utyskiwań na wzrost kosztów funkcjonowania przy braku możliwości indeksacji cen z obawy o interwencję UOKiK, czy na podwyżki opłat kontentowych zaserwowane przez największego na polskim rynku nadawcę telewizyjnego. Chmury nadciągają tym razem z innych kierunków.
Pierwsze oznaki burzy napłynęły na początku lipca od strony Ministerstwa Cyfryzacji w postaci najnowszego dziecka pod nazwą SIDUSIS. Co prawda, w sierpniu przejściowo zapadła cisza, ale na rynku brak wiary, że to oznacza porzucenie pomysłu i… odwołanie porodu. Wszyscy operatorzy z niepokojem oczekują na wieści z ul. Królewskiej lub Wiejskiej, bo czasu na przygotowanie przyjścia na świat tego niechcianego przez branżę dziecka, będą mieli niewiele lub nawet wcale. Zastanawia też milczenie UKE, który od 2 lat przygotowywał rynek na przeobrażenie starego SIIS w nowy PIT, co przecież już raz zostało przełożone o rok. Raportowe chmury wciąż wiszą na horyzoncie i sierpniowe upały nie zmniejszyły obaw przed SIDUSIS-ową nawałnicą, która wczesną jesienią może przetoczyć się przez rynek.
Nowe chmury nadciągnęły ze strony CPPC, które zaprezentowało koncepcję podziału unijnej kasy. Na plażach, gdzie latem wylegują się szefowie firm przeważają domysły, że środki trafią do „dużych” z pominięciem „lokalnych”. KIKE w swoim stanowisku trafnie wskazuje liczne rafy, na których będą mogli rozbić się „lokalni”, którzy będą chcieli ustawić się w kolejce po unijne dotacje.
Mimo, że chmury nad całą branżą zbierają się od kilku tygodni, to póki co nie ma jeszcze burzy. Ale spokoju też nie ma, bo potężny piorun nagle uderzył z nexerowej chmury. Zakotłowało się na „lokalnych” forach, bo oto „ulubiony” hurtownik coraz większej ilości „lokalnych” postanowił na rok, praktycznie za darmo, dać dostęp w 100 tysiącach adresów. Na początku, co prawda, zapanował entuzjazm, bo przecież każdy chciałby skorzystać z oferty dostępu za 1 zł przez rok. Ale po otwarciu tabelek z adresami objętymi promocją, mimo 30-stopniowych upałów, wielu „lokalnych” ostro zmroziło, bo przeczytali, że w adresach, które przez wiele lat za ciężko odłożone pieniądze pracowicie kablowali, każda „tele-korpo” będzie mogła przez rok dostarczać po nexerowych łączach full pakiet za 1 zł. I pewnie ktoś nieznający realiów zapyta się: „Ale w czym problem, że Nexera za złotówkę udostępnia przyłącza?”. Wiec odpowiadam: nie byłoby problemu, gdyby na promocyjnej liście były rzeczywiście tylko wiejskie adresy, gdzie światłowód zawitał dopiero w ostatnich miesiącach. Ale tak niestety nie jest. Na liście królują bloki położone w centrach miast, gdzie szybkie sieci, często światłowodowe, są już od wielu lat, bo wybudowali je „lokalni” nakładem własnym lub przy unijnych dotacjach z poprzedniej perspektywy.
Nexera twierdzi, że w miastach wybudowała „za swoje”, więc może robić co chce. Tylko czy faktycznie ktoś kontrolował, gdzie Nexera budowała „za swoje”, a gdzie „za unijne”? A jeśli faktycznie był taki podział, to czemu jest tylko jedna oferta dzierżawy sieci od Nexery?
Promocja „cały rok za 1 zł” ruszy dopiero za dwa tygodnie, więc „lokalni” szybko w swoich firmach instalują piorunochrony, które być może uchronią ich przed nexerową nawałnicą.
Czy rozgrzane do czerwoności głowy „lokalnych” ostudzą się choć trochę wraz nadejściem jesiennych chłodów? Śmiem wątpić. A nawet sądzę, że im bliżej jesieni tym więcej chmur będzie krążyć nad „lokalnymi” sieciami.