Patrząc na poczynania Playa i T-Mobile na rynku stacjonarnego internetu, gdzie nie mając własnej infrastruktury, postanowili stosunkowo niedawno włączyć się do konkurencji, przypominają się słowa z klasyki polskiej literatury: „Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic (...). To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę. Cóż stracimy? Zarobić zawsze można”.
Różnego rodzaju zestawienia pokazują, że ceny internetu stacjonarnego w Polsce należą do najniższych w Europie. Sami operatorzy często wyrażają pogląd, że taniej już być nie może i jest najwyższy czas na podwyżki. Tymczasem ciągle znajduje się ktoś, kto udowadnia, że ceną konkurować ciągle się opłaca. Tak jak w tym tygodniu, kiedy z dość niespodziewaną ofertą internetu stacjonarnego wyszedł Play, celowo podkreślając, że jest ona najtańsza na rynku.
Operator, który świadczy usługi na sieci Vectry od początku przyjął strategię walki cenowej. Specjalnego wyboru nie miał. Vectra ma infrastrukturę głównie w miastach i budynkach wielorodzinnych, gdzie zazwyczaj konkurentów jest kilku i nie jest taka łatwo pozyskać klienta. Pierwszym konkurentem dla Playa jest już sama Vectra, która odsprzedaje mu dostęp do swej infrastruktury. Do tej pory, tj. do końca czerwca, Play zdobył 22 tys. klientów stacjonarnego internetu, ale ambicje ma zapewne znacznie większe.
Postanowił więc sięgnąć po nowe narzędzie – umowę bez zobowiązań terminowych. Klient może zrezygnować z usługi w dowolnym momencie, bez dodatkowych opłat. Standardem przy sprzedaży internetu stacjonarnego są zaś umowy na 24-miesiące.
Strategia Playa pokazuje, że trudno się spodziewać, by ceny internetu stacjonarnego w Polsce zaczęły szybko rosnąć. Jeśli już, to dotyczyć może tylko pewnego fragmentu rynku, a mianowicie budownictwa jednorodzinnego. Tam klient zazwyczaj skazany jest na jednego operatora i musi zaakceptować wyższą cenę. Kilka miesięcy temu Orange mógł więc spokojne podwyższyć z 15 zł do 20 zł dopłatę, jaką pobiera za świadczenie usług szerokopasmowych w technologii FTTH w domach jednorodzinnych. Oczywiście tu też istnieje próg podwyżek, bo teoretycznie klienci mogą zastąpić łącze stacjonarne tańszym łączem mobilnym z dużym limitem danych, czego w ofertach operatorów komórkowych nie brakuje.
Być może więc niebawem na rynku internetu stacjonarnego będziemy świadkami swego rodzaju dualizmu – ceny usług będą rosły, ale tylko dla klientów w domach jednorodzinnych. W dużych miastach zaś, w blokach, nadal będzie toczyć się wojna cenowa. A ostro grać będzie nie tylko Play, bo przecież i T-Mobile, który świadczy usługi głównie na światłowodach Orange i teoretycznie ma droższą ofertę, także stawia na pozyskiwanie klientów przez kolejne akcje promocyjne. Klientom posiadającym numer w jego sieci oferuje internet stacjonarny za 40 zł miesięcznie plus trzy pierwsze miesiące bezpłatnie, A minimalna przepustowość łącza w T-Mobile to 300 Mb/s, a nie 150 Mb/s jak w Playu (za 35 zł).
Także w przypadku T-Mobile należy się spodziewać, że będzie bardziej niż mniej ekspansywny w tym segmencie rynku. T-Mobile Polska zdobył do tej pory blisko 60 tys. klientów internetu stacjonarnego. Deutsche Telekom w raporcie okresowym odnotowało, że jest to tylko „dobry punkt startowy do dalszego podbijania rynku”.
Nie należy też zapominać, że tacy gracze jak Play czy T-Mobile mają spore doświadczenia jeśli chodzi o wojny cenowe – zebrane przed laty na rynku mobilnym. Teraz mogą je wykorzystać na rynku internetu stacjonarnego, gdzie wystartowały od zera, nawet nie mając własnej infrastruktury.
I tu przypomina się chyba najbardziej znany passus z powieści „Ziemia Obiecana” Władysława Reymonta: „Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic (...). To razem właśnie mamy tyle, w sam raz tyle, żeby założyć wielką fabrykę. Cóż stracimy? Zarobić zawsze można”.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.