Tajemnicą poliszynela są nieporozumienia z T-Mobile – głównym partnerem roamingowym P4 – które spowodowały na przykład ograniczenie ruchu od klientów Playa w dolnośląskim klastrze sieci w 2015 r. Play twierdzi (choć nie mówi tego głośno), że T-Mobile bojkotuje (czy wręcz narusza) umowę roamingową. T-Mobile (także po cichu) utrzymuje, że Play przekracza ustalone w umowie wolumeny ruchu.
Detale wydają się mniej istotne od faktu, że gdzieś wyparowała dobra wola, która doprowadziła do podpisania umowy w 2013 r., kiedy T-Mobile (w miejsce Polkomtela) stał się najważniejszym partnerem roamingowym Playa. Dzisiaj, choć ta współpraca przynosi T-Mobile ponad 100 mln zł rocznie, od przedstawicieli tego operatora można usłyszeć, że poprzedni zarząd popełnił błąd: dla krótkoterminowego „zasypania” luki w malejących przychodach z usług, wspomógł rywala na rynku, na którym coraz bardziej liczy się zasięg sieci i jakość usług.
Playa łączą umowy roamingowe także z Orange i Polkomtelem, ale nie może on po prostu przekierować ruchu do ich sieci, ponieważ z nimi rozlicza się po znacznie mniej korzystnych stawkach, niż z T-Mobile. Umowy z Orange i Polkomtelem teoretycznie można renegocjować, ale nie ma pewności, czy z dobrym efektem.
– Chciałbym zarabiać na roamingu krajowym, ale uważam, że wspieranie konkurenta w obliczu wzrostu wolumenu ruchu i nacisku na jakość usług byłoby błędem strategicznym – mówi przedstawiciel jednego z partnerów i konkurentów Playa. Podobne opinie można usłyszeć na rynku dosyć często. W kuluarowych rozmowach przedstawiciele Playa sugerują wprawdzie, że obstrukcja w roamingu, to jawne zaproszenie do interwencji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ale z drugiej jednak nie wszędzie administracja patrzy przychylnie na roaming krajowy.
Na przykład w ubiegłym roku we Francji na regulator rynku telekomunikacyjnego (ARCEP) wymusił na Free, najmłodszej sieci komórkowej, wygaszenie umowy roamingowej z Orange. ARCEP stwierdził, że ma negatywny wpływ na inwestycje w infrastrukturę telekomunikacyjną, w tym na jakość usług i zasięg sieci w miastach (bez zastrzeżeń akceptuje współpracę na terenach nisko zurbanizowanych).
Menedżerowie P4 muszą być świadomi narastającej niechęci do współpracy roamingowej, a więc muszą myśleć o strategicznym zabezpieczeniu swoich interesów. Bez względu na to, czy uda się uładzić współpracę z T-Mobile lub renegocjować umowę z innymi partnerami, konieczne staje się zwiększanie zasięgu własnej sieci.
Korzystny dla Playa jest fakt, że konkurenci są mniej radykalni, jeżeli chodzi o możliwość udostępnienia mu swojej infrastruktury pasywnej. To oznacza pewne ułatwienia w budowie własnej sieci, ale nie zwalnia z kosztownych, a przede wszystkim uciążliwych formalnie inwestycji.
Wydaje się zresztą, że sam zasięg, to jeszcze nie wszystko. Play boryka się także z niekorzystnym zjawiskiem „sztywnego” logowania przez klientów w sieciach roamingowych, nawet jeżeli są w zasięgu nadajników Playa. To zaś można tłumaczyć tylko niższą (subiektywną lub obiektywną) oceną jakości usług w macierzystej sieci. Wystarczy zresztą samo przełączanie terminali między sieciami, aby niższy komfort był odczuwalny. I znowu remedium na to jest... własna sieć.
Cała sprawa nie jest oczywista, skoro stawką jest współpraca roamingowa za kwotę 100 mln zł rocznie, przychody konkurencyjnych operatorów i ich strategiczne decyzje. Zakładając, że osiągnięcie (prawie) pełnego pokrycia kraju zajmie Playowi do 3 lat, to zapewne będziemy świadkami jeszcze niejednego zwrotu w sprawie.
wsp. Tomasz Świderek