Środki finansowe się przydają, ale kluczem prowadzenia relacji publicznych w każdej branży jest cierpliwość. I ogólna wiara, że takie działania warto prowadzić. Co poddaję pod rozwagę środowisku ISP.
Śledzę losy Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej (oraz innych organizacji branżowych) już z kilkanaście lat więc ostatnia dyskusja na temat wysokości składek w tej izbie, to dla mnie żadna nowość. Coś mi się zdaje, że za mojej pamięci co najmniej trzecia odsłona. Choć po latach starań izba zrzeszająca małych operatorów telekomunikacyjnych przebiła się do publicznej świadomości i rutynowo uczestniczy w publicznej debacie – według mnie – zawsze czuła się brzydkim kaczątkiem. I zawsze jej szefom się wydawało, że remedium na to jest kasa pełna pieniędzy. I uczciwie podchodząc do tematu, to pewnie mają rację. Ale tylko częściowo.
Środki finansowe są ważne w każdej działalności. Bez środków finansowych nie ma profesjonalnych relacji publicznych (nieelegancko zwanych lobbingiem). Takie relacje prowadzi się w trybie ciągłym, a nie z doskoku, co oznacza, że powinni się tym zajmować nie wolontariusze, tylko przyzwoicie opłacani profesjonaliści. Wolontarsko wspierani przez członków własnej organizacji, kiedy to jest potrzebne. Do tego jakieś zaplecze biurowe (choć w dzisiejszych czasach to zaczyna trącić myszką) oraz środki na raporty i ekspertyzy, którymi się wspiera dyskusję z organami publicznymi. Tylko tyle i aż tyle. Ja w każdym razie, obserwując działania „dużych” organizacji branżowych, nie widzę innych pozycji w ich budżetach. A członków i władze KIKE mogę zapewnić, że w tych organizacjach także toczą się stałe dyskusje na temat zbyt skąpych środków.
Widzę tylko jedną różnicę w postawie małych i dużych operatorów do relacji publicznych. To drugie środowisko nie ma wątpliwości, że warto je prowadzić, i że to stanowi normalny element gry rynkowej. ISP w przeważającej części mają chyba wątpliwości. Słuchając dyskusji w tej branży, odnoszę wrażenie, że dla znacznej części jej przedstawicieli udział w organizacjach branżowych jest jak sklepik: płacę składkę, to chcę widzieć rezultaty. Jak nie ma rezultatów, to za co ja wam płacę składkę? To dlatego e-Południe, które skoncentrowało się na usługach dla środowiska ISP, rośnie w siłę i jest historią sukcesu. A KIKE od lat pozostaje chłopcem do bicia.
Niestety w relacjach publicznych nie ma równania: działam = mam efekt. To bardziej jak szukanie grzybów – chcę prawdziwka, to muszę założyć kalosze i pofatygować się do lasu. I czasem coś się trafi. Relacje publiczne to stałe dealowanie z konkurentami i z administracją publiczną, którzy także mają swoje, czasem odmienne, cele. Konkurenci chcą uzyskać przewagę rynkową, administracja zawsze będzie myślała bardziej o klientach niż o przedsiębiorcach. Raz się uda coś przepchać, a pięć razy się nie uda.
Gdyby pieniądze załatwiały wszystko, a duże telekomy miały taką siłę przebicia, jak to się wydaje niektórym w środowisku ISP, to aukcja 5G odbyłaby się 2 lata temu, normy PEM zostałyby zmienione 10 lat temu, sieci mobilne brałyby udział w POPC, a nikt w rządzie nawet by nie rozważał budowy publicznej sieci telekomunikacyjnej. A jednak wszystko to wygląda inaczej. Co nie oznacza, że duże telekomy gremialnie wycofują się z izb branżowych i przestają prowadzić relacje publiczne. W takim wypadku już zupełnie nie miałyby wpływu na nic, a tak przynajmniej wciąż się starają.
Tutaj nie ma co się obrażać, gdy coś nie wychodzi. Trzeba się starać dalej o następne cele. Wiara, że warto i spokojna cierpliwość jest kluczem w relacjach ze społeczeństwem i władzą. Pieniądze, to tylko środek.
Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.