Po uruchomieniu naziemnej telewizji cyfrowej 30 proc. widzów platform satelitarnych i telewizji kablowej rozważa rezygnację z ich usług. Migrację w drugą stronę bierze pod uwagę 20 proc. odbiorców telewizji naziemnej . Jako główny czynnik wstrzymujący od rezygnacji z umowy z kablówką 37 proc. badanych wskazało internet. Na kolejnym miejscu znalazł się dostęp do nowych filmów — 32 proc.— wynika z badania przeprowadzonego przez dom mediowy MEC, które ralacjonuje Puls Biznesu.
Przy czym sytuacja platform satelitarnych i kablówek jest zróżnicowana. Rezygnację z pierwszych rozważa co trzeci klient, z drugich — tylko co czwarty. Jeśli pominąć ceny, w platformach satelitarnych trzyma ludzi właśnie oferta telewizyjna, w tym dostęp do kanałów sportowych. — Nowi abonenci przychodzący do sieci kablowych w pierwszej kolejności pytają o to, w jakiej szybkości i cenie jest internet. Potem dyskutują o programach telewizyjnych — zwraca uwagę Andrzej Zarębski, ekspert od mediów elektronicznych.
Zastrzega, że nie wie, jaką drogą pójdą polskie kablówki, ale podkreśla, że ich model biznesowy zmienia się na naszych oczach. — Skończyła się epoka, w której nadawca popularnego kanału przychodził raz do roku do operatora kablowego i na podstawie długoterminowej umowy oczekiwał podwyżki opłat za udostępnianie swojego programu. Operator kablowy godził się płacić mu 50 groszy więcej, a sam podwyższał klientom abonament o 1 zł i obaj byli szczęśliwi. Wraz z rozwojem naziemnej telewizji cyfrowej abonenci są coraz mniej skłonni akceptować takie podwyżki, a tym samym dotychczasowy mechanizm waloryzacji cen przestaje mieć rację bytu. Jeszcze działa, ale traci perspektywy na przyszłość — uważa Andrzej Zarębski.
Więcej w: Internet trzyma ludzi w kablówkach (dostęp płatny)