Od dwóch tygodni europejska branża telekomunikacyjna żyje doniesieniami mediów z Wysp Brytyjskich. Oficjalne informacje o rozmowach BT z właścicielami sieci komórkowych EE i O2 uruchomiły działania – na razie, jak się wydaje, tylko koncepcyjne – innych uczestników rynku. Z punktu widzenia Europy najciekawsze wydaje się to, jak na ewentualne wejście BT na rynek mobilny zareaguje Vodafone.
Media twierdziły, że wśród ruchów, które Wielki Czerwony podobno rozważa jest przejęcie Liberty Global. Gdyby do tego doszło byłaby to wielka, warta (wraz z ponad 40 mld długu amerykańskiej firmy) 80 mld dolarów transakcja. Jej efekty byłoby widać w wielu krajach Europy. W dziesięciu z nich powstałby naprawdę silny operator zintegrowany, będący w stanie powalczyć z dominującymi tam graczami, czyli operatorami zasiedziałymi.
W tej grupie nie ma Polski. U nas hipotetyczny paneuropejski gigant, którego kapitalizacja giełdowa przekraczałaby 130 mld dolarów, miałby tylko UPC Polska. Nie byłby więc obecny na rynku komórkowym, a tym samym stałby na jednej nodze. To się nie wydaje najlepszym rozwiązaniem. W realizowanych na europejskim rynku telekomunikacyjnym scenariuszach główną rolę odgrywa konwergencja. Oznacza to, że dla stabilności i szans na konkurencję z tymi, którzy są i na rynku mobilnym, i na stacjonarnym trzeba kupić lub zbudować drugą nogę.
Budowanie pozycji na rynku mobilnym przez uruchomienie MVNO, to proces mozolny, długotrwały i obarczony wielkim ryzykiem. Przejęcie jest skuteczniejsze, bo szybko pozwala zająć silną pozycję. Innym wyjściem jest rezygnacja z danego rynku krajowego. To zaś oznaczałoby sprzedanie UPC Polska, a tym samym dzisiejszy myśliwy sam stałby się zwierzyną.
Na naszym rynku mobilnym potencjalnie do kupienia jest P4. Jego wartość – wliczając dług – to zapewne ok. 7 mld zł. Gdyby popuścić wodze fantazji, to teoretycznie do przejęcia jest także Polkomtel, lub wręcz cała grupa Cyfrowego Polsatu (kapitalizacja - 15,5 mld zł). Finalizacja takiej transakcji wymagałaby trudnych rozmów nie tylko z właścicielami (kwestia wyceny), ale także z urzędem antymonopolowym. No i oznaczałaby przejęcie przez kupującego całkiem pokaźnej paczki długu (12,4 mld zł netto na koniec września 2014 r.). Moim zdaniem, jest to mało realne, tak samo zresztą, jak przejęcie P4 przez Vodafone.
Hipotetycznemu nowemu właścicielowi Liberty Media pozostawałaby więc sprzedaż UPC Polska lub zajęcie pozycji wyczekującej. Z racji tego, że Vodafone zapewne chciałby zmniejszać długi, w tej hipotetycznej układance najbardziej prawdopodobne jest to, że największy polski operator kablowy poszedłby pod młotek.
Gdy spisałem tę całą układankę, pilnie śledząca wydarzenia na brytyjskiej scenie akurat media doniosły, że Vodafone dystansuje się od pogłosek w sprawie Liberty Global. Czy to oznacza, że moje spekulacje są funta kłaków nie warte? Książę Aleksander Michajłowicz Gorczakow, XIX-wieczny rosyjski polityk, nie mylił się mówiąc: "Nie wierzę w niezdementowane informacje".