Operatorzy w Polsce będą musieli żegnać się z Huawei

No i od przyszłego tygodnia znów zaczną się dyskusje o nowelizacji ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC). Jak zapowiedział bowiem Krzysztof Gawkowski, minister cyfryzacji, resort zamierza przedstawić ostateczną wersję tego aktu. Oczywiście będą jeszcze publiczne konsultacje, bo muszą być, ale argumenty stron są już dobrze znane. Były powtarzane wielokrotnie przez ostatnie trzy lata, kiedy procedowano kolejne wersje nowelizacji. W sumie więc: nuda.

 
 Źr, TELKO.in

Oczywiście, jak zwykle jedną z najbardziej dyskutowanych kwestii będą zapisy o dostawcach wysokiego ryzyka (DWR) i choć zapewne Huawei znów zaangażuje w tę dyskusję wielu (nieoficjalnych) lobbystów, los chińskich dostawców wydaje się przesądzony. Skoro nawet Niemcy (przez długi czas niezbyt chętne na podejmowanie takich środków) zdecydowały, że sprzęt chińskich dostawców będzie wycofywany z sieci 5G, to trend jest jasny. I w Polsce przepisy o DWR zostaną wprowadzone.

Widoczne jest też, że w Unii Europejskiej coraz więcej jest zwolenników polityki „de-riskingu”, której celem jest zwiększenie odporności i bezpieczeństwa Europy przez redukcję zależności gospodarczych z Chinami. Zresztą sami Niemcy spostrzegli już, że chińska konkurencja coraz bardziej zagraża niemieckiej dominacji w wielu sektorach eksportowych.

A w ostatnio opublikowanym, głośnym raporcie Draghiego (ocenianym jako najważniejsza od lat analiza przyczyn, dlaczego Europa  przegrywa konkurencję gospodarczą z USA i Chinami) znajduje się stwierdzenie, że na rynku telekomunikacyjnym ważne będzie, aby nie zwiększać zależności od dostawców wysokiego ryzyka. Ci mogliby bowiem zagrozić bezpieczeństwu sieci UE i danych obywateli. Tymczasem obecnie w 14 państwach członkowskich nie obowiązują żadne ograniczenia dotyczące dostawców wysokiego ryzyka. I rzecz jasna, to trzeba w tych krajach zmieniać.

To szerszy kontekst do dyskusji o dostawcach wysokiego ryzyka. Na nic zdadzą się takie działania, jak to podejmowane pospiesznie przez Krajową Izbę Komunikacji Ethernetowej, która ogłosiła niedawno, że zbiera dane do ankiety, jak bardzo mali i średni przedsiębiorcy telekomunikacyjni uzależnieni są od sprzętu spoza UE/ NATO, oczywiście – co jasne – głównie chińskiego. Na konferencji KIKE pod koniec października ma być zaprezentowany raport na ten temat. Izba przekonuje, że w ten sposób chce skutecznie wspierać lokalnych ISP. Wyniki ankiety są oczywiste, bo podobny sondaż izba zrobiła już kilka lat temu. Lokalni ISP kupują masowo sprzęt chiński, bo jest tańszy, ale też dobry. Na pewno chętnie też przyznają, że i bezpieczny, ale bądźmy szczerzy – tego aspektu prawie nikt nie bierze pod uwagę.

Oczywiście batalia KIKE o Huawei i ZTE jest z góry przegrana. To trochę jakby próbować „zawracać kijem Wisłę”. Cóż, „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą" i trudno się spodziewać, by decydenci liczyli się z „planktonem” na rynku telekomunikacyjnym.

Jednak podjęcie przez KIKE beznadziejnej walki o Huawei jest jak najbardziej zrozumiałe. To jeden z niewielu dużych dostawców, który potrafił się pochylić na segmentem ISP, choć oczywiście wielkie telekomy są dla Chińczyków zdecydowanie ważniejszym klientem. Jednak ani Ericssona, ani Nokii nie za bardzo interesują drobni klienci. Ponoć „po kopiejkę i car się schyli, a po rubelka to nawet przyklęknie”. W przypadku Ericssona i Nokii, to starorosyjskie przysłowie raczej zastosowania nie ma. Nie pamiętam, żebym przez ostatnie lata widział stoisko czy przedstawicieli tych firm występujących na konferencjach branżowych organizowanych przez środowisko lokalnych ISP. A Huawei nie tylko na nich jest, ale i je sponsoruje. Nowelizacja KSC najprawdopodobniej sprawi, że operatorzy z sektora ISP stracą ważnego partnera, którego trudno będzie zastąpić.

Swoją drogą musi dziwić, że mimo administracyjnego wypierania Huawei z wielu rynków, Nokia i Ericsson słabo to wykorzystują. Obie firmy notują nienajlepsze wyniki finansowe (delikatnie mówiąc), ogłaszają zwolnienia, bo rynek jest wciąż dla nich za trudny, mimo że wykładają im pod nogi dywany. A Huawei, mimo sankcji, coraz lepiej sobie radzi i bije Nokię i Ericssona z jeszcze większą determinacją, na rynkach gdzie to może robić – np. w Ameryce Łacińskiej. Ponoć jednak w drugiej połowie roku oba koncerny mają zaprezentować lepsze wyniki. Nokia i Ericsson przypominają Bizancjum z I. połowy XV-wieku, tracące dawny blask, którego mieszkańcom już nie za wiele się chce, podczas gdy Huawei przypomina Turków Osmańskich gotowych na podbój świata.

W odróżnieniu jednak od sytuacji Bizancjum, Nokii i Ericssonowi spadają gwiazdki z nieba, takie jak to, że Niemcy zdecydowały się wykluczyć chińskie firmy, jako dostawców sprzętu sieciowego 5G od 2029 r. Mimo to skandynawskie koncerny zachowują się wciąż trochę jak dzieci we mgle, zaskoczone takim obrotem sytuacji. Szef Nokii Pekka Lundmark zapytany przy okazji prezentacji wyników za II kwartał, jak obrót sytuacji w Niemczech wpłynie na jego spółkę, odpowiedział, że Nokia ciągle to bada. Maksyma „spiesz się powoli” jest najwidoczniej w guście menadżerów tej firmy.

No więc operatorzy w Polsce przygotowujcie się do współpracy z dostawcami działającymi według tego typu zasad.

Piątkowe komentarze TELKO.in mają charakter publicystyki – subiektywnych felietonów, stanowiących wyraz osobistych przekonań i opinii autorów. Różnią się pod tym względem od Artykułów oraz Informacji.