Firmy telekomunikacyjne stoją przed ogromną szansą, by czerpać korzyści nie tylko ruchu w sieci generowanego przez urządzenia w Internecie rzeczy, ale np. przez integracje różnych typów połączeń czy dostarczenie aplikacji i rozwiązań dla klientów, którzy będą wykorzystywać tę technologię – uważa Bernd Heinrichs, managing director w Cisco odpowiedzialny za rozwój i sprzedaż rozwiązań IoT w regionie EMEAR (Europa, Bliski Wschód, Afryka i Rosja).
Które branże gospodarki są dziś najbardziej zainteresowane we wdrażaniu technologii opartych na Internecie rzeczy (ang. Interent of Things – IoT)?
Z naszych obserwacji i badań wynika, że dziś największe korzyści z wdrożenia rozwiązań opartych na Internecie rzeczy dostrzegają: branża produkcyjna, transport i logistyka oraz handel detaliczny. Oczywiście, ta lista może się różnić w zależności od kraju. Na przykład w Polsce, gdzie podczas ostatniego Cisco Forum przeprowadziliśmy ankietę na ten temat wśród 900 osób specjalistów i menedżerów IT, ankietowani największe możliwości dla IoT widzą w handlu detalicznym i sektorze finansowym oraz branży produkcyjnej i dla zakładów użyteczności publicznej. Nei należy zapominać też o administracji, gdzie technologia IT może przynieść wiele korzyści dla miast, obywateli i całych krajów.
Niektórzy wręcz twierdzą, że to właśnie administracja i sektor publiczny powinny być liderami jeśli chodzi o wdrażanie IoT. Jak się pan na to zapatruje?
My w Cisco używamy chętniej terminu Internet Wszechrzeczy (Internet of Everything – IoE) , którym określa się trzy rodzaje połączeń: maszyna-maszyna, człowiek-maszyna i człowiek-człowiek. Szacujemy na podstawie naszych badań, że w ciągu 10 lata IoE wygeneruje globalnie 4,6 mld dol. wartości w sektorze publicznym. Wszystko to dzięki oszczędności kosztów, zwiększeniu produktywności, nowym przychodom czy zwiększeniu komfortu życia mieszkańców. Połowę z tej wartości może przypaść na miasta. I rzeczywiście wiele aglomeracji na świecie zaczyna wdrażać rozwiania z zakresu IoE u siebie. Przykładem może być Barcelona, która instaluje sensory na parkingach publicznych jaka cześć strategii smart city. Nicea natomiast „usieciowiła” bulwary wdrążając technologię inteligentnego oświetlania i monitoringu. Hamburg wdraża systemy cyfrowy, którym ma pomóc zarządzać ruchem w porcie na kolei i ulicach, co ma zmniejszyć korki i zatory.
To tylko niektóre z przykładów pokazujących, że Internet rzeczy może przynieść naprawdę duże korzyści współczesnym miastom.
Obecnie szacuje się, ze tylko 1 proc. urządzeń jest podłączonych do sieci. Ile czasu może zając podłączenie do Internetu reszty urządzeń i jak ten wskaźnik pana zdaniem będzie wyglądał za pięć lat?
Szacujemy, że obecnie do siec połączonych jest 15,5 mld urządzeń na świecie i według naszych prognoz w 2020 roku będzie to już 50 mld. Podłączenie do Internetu całego fizyczne świata nie dokona się w ciągu jednej nocy. To oczywiste. Jednak nawet stopniowy przyrost urządzeń wpinanych do sieci w tempie 1-2 proc. spowoduje, że powstaną miliardy nowych połączeń, na czym będzie korzystać biznes i sektor publiczny.
Jaka jest rola operatorów telekomunikacyjnych w środowisku IoT?
Z rozległymi sieciami, które przesyłają dane, wideo i są wykorzystywane do pracy grupowej znajdują się w samym centrum tego środowiska. Operatorzy stoją przed ogromną szansą, by czerpać korzyści nie tylko ruchu w sieci generowanego przez IoT, ale np. przez integracje różnych typów połączeń czy dostarczenie aplikacji i rozwiązań dla klientów, którzy będą wykorzystywać tę technologię. Niewątpliwie dla sektora telekomunikacyjnego to bardzo ciekawe czasy.
Które państwa pana zdaniem są liderami we wdrażaniu rozwiązań z zakresu internetu rzeczy?
Rzeczywiście przyglądamy się temu i dziś czołowa piątka to: Niemcy, Japonia Francja, USA i Wielka Brytania.
Czy dostrzega pan różnice w podejściu do internetu rzeczy między Europą a USA?
Internet rzeczy określany jest jako czwarta falą Internetu. Podczas gdy trzy poprzednie fale została zainicjowane w USA i Europa w zasadzie się tylko przyłączyła do tego co on niosły, to w przypadku IoT Stary Kontynent ma olbrzymia szansę w kształtowaniu dokonujących się zmian. Wynika to z tego , że w Europie silnie rozwinięty są sektory produkcyjne, logistyka , a także wiele aglomeracji wdraża rozwiązana z zakresu smart city.
Internet rzeczy to także szanse na ożywienie gospodarek państw europejskich i np. rozwiązaniem problemu bezrobocia, bo firmy czy miasta wdrążające te technologie mogą stać się liderami innowacji, co pociąga za sobą kreowani nowych miejsc pracy.
Należy też podkreślić, że każdy kraj może dostosować technologię IoT, aby najlepiej służyła ona jego specyficznym potrzebom i tym sektorem gospodarki, które mają strategiczne znacznie. W Niemczech np. wdrożono strategię przemysłowa 4.0, której celem jest m.in. wykorzystanie potencjału internetu rzeczy, szczególnie w branżach produkcyjnej , samochodowej czy robotyce. Ma to wzmocnić te branże, które zawsze były siłą niemieckiej gospodarki poprzez podniesienie efektywności produkcji, usprawnienie procesów logistycznych i transportowych czy obniżenie kosztów.
Niedawno IBM ogłosił, że zamierza zainwestować 3 mld dol w Internet rzeczy. Czy postrzegacie te firmę jako rywala czy partnera?
Jesteśmy przekonani, że tylko otwarty ekosystem partnerstwa firm i instytucji publicznych sprawią, że Intenet rzeczy stanie się technologią przełomową. Jako Cisco uruchomiliśmy np. sieć centrów innowacji rozsianych po całym świecie, z których trzy są w Europie (Barcelona, Berlin i Londyn). Służy to właśnie budowaniu ekosystemu partnerów wokół tych centrów, w czym szczególną rolę odgrywają startupy i przemysł. Wspólnie tworzone są później prototypy rozwiązań i prowadzona jest praca koncepcyjna.
Dotyczy także Polski, gdzie w ubiegłym roku ruszyliśmy z projektem Polskie Miasta Przyszłości. Razem z ośmioma partnerami, wśród których jest IBM.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marek Jaślan