(źr.fot.Cisco)
Internet rzeczy to dziś oczko w głowie dla Cisco. Jakie to ma odzwierciedlenia w waszych inwestycjach?
Cisco szacuje, że w 2020 roku liczba podłączonych do sieci urządzeń sięgnie 50 mld. Nie ma wątpliwości, że coraz więcej urządzeń będzie podłączonych do sieci, co przełoży się na nowe gigantyczne zbiory danych, które będzie trzeba analizować. W ostatnich trzech latach Cisco zainwestowało 1 mld dolarów w technologie internetu wszechrzeczy. Dzięki temu rozwinęliśmy około 700 produktów przeznaczonych na ten rynek.
Aby jednak wasza wizja – w której wszytko jest połączone ze wszystkim – się urzeczywistniła potrzeba wyprowadzenia standardów m.in. w zakresie komunikacji urządzeń. Jak to wygląda na dzisiaj?
Rzeczywiście, Cisco intensywnie zajmuje się tą kwestią. Według mnie, wykorzystywanych będzie 10-20 różnych technologii ostatniej mili do komunikacji miedzy urządzeniami.
Czy ta mnogość nie będzie przeszkodą w rozwoju "Internetu rzeczy"?
To w wielu wypadkach konieczność. Weźmy przykład pociągu, w którym chcemy przez internet kontrolować działanie wielu urządzeń pracujących w różnych i często bardzo niskich częstotliwościach. Tu właśnie jest rola Cisco by opracować taki system tzw. bramek, które pozwolą na odpowiednie przetworzenie tego ruchu oraz spięcie tych wszystkich systemów i protokołów w jednym miejscu.
W "Internecie rzeczy" istotne miejsce przypada też sieciom operatorów telekomunikacyjnych. Jaką rolę będzie odgrywać technologia LTE?
To technologia absolutnie kluczowa, tym bardziej, że w użyciu będzie coraz więcej urządzeń mobilnych Jednak wyzwaniem dla operatorów jest – jak przypadku w tej części biznesu, który oni nazywają M2M – wygenerować ARPU wyższe niż 1, czy 2 dolary miesięcznie. Dlatego nie powinni ograniczać się tylko do udostępniania swych sieci do transferu danych, ale i angażować się w usługi w modelu managed services związane z "Internetem rzeczy".
Trudno jednak spodziewać się, by sieć LTE docierała wszędzie, a dane w "Internecie rzeczy" mają być przekazywane szybko z każdego miejsca.
To prawda i dlatego technologia musi być elastyczna Nie można oczekiwać, że wszędzie będzie dostępna sieć 4G, ale klienci mają prawo oczekiwać, by dane były przekazywane w czasie rzeczywistym, niezależnie od miejsca. Dlatego technologia musi się do tego dostosować i być efektywna w każdym dostępnym paśmie – czyli elastyczna.
A czy operatorzy komórkowi, pana zdaniem, uwzględniają rozwój "Internetu rzeczy" w swych działaniach inwestycyjnych?
Zdecydowanie tak. Prowadzimy wiele rozmów z operatorami, którzy widzą potencjał w M2M. Osobiści nie lubię tego używanego przez nich określenia, ponieważ ogranicza się ono tylko od kwestii połączeń. Termin "Internet rzeczy" mówi natomiast o nowej wartości w prowadzeniu biznesu. Niezależnie jednak od terminologii wspólnie z operatorami od kilku lata staramy się zdefiniować i znaleźć pola zastosowań tej technologii. W tym zakresie widzimy u operatorów dwa podejścia. Jednym wystarczy dostarczenie klientom aplikacji do połączeń M2M, inni widzą większy potencjał i na przykład chcą rozwijać się w zakresie managed services.
Jakie są proporcje?
Mniej więcej pół na pół.
A czy infrastruktura operatorów jest gotowa na prognozowany przez was boom "Internetu rzeczy"?
W większości przypadków jeszcze nie. Jestem jednak przekonany, że rozwój "Internetu rzeczy" będzie jednym z głównych czynników zachęcających operatorów do inwestowania w rozwój swych sieci.
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Marek Jaślan