Wielka operacja rejestracji kart pre-paid, wymuszona uchwaloną w ubiegłym roku ustawą antyterrorystyczna, dobiega końca. Wprowadzenie tego wymogu, według ustawodawców, miało m.in. utrudnić działanie terrorystom. Czy to się udało? Raczej nie, skoro w sieci można znaleźć bez trudu takie oferty: „Cenisz sobie prywatność i anonimowość? Świetnie trafiłeś. U mnie kupisz karty SIM zarejestrowane (….). Każda sieć i każda ilość”. I nie jest to unikat. W serwisie, do którego zajrzałem, było ponad tysiąc ofert w kategorii „sim zarejestrowany”. Ceny od kilkunastu do sześćdziesięciu złotych. A więc jest popyt, jest podaż – rynek działa.
To prawda, że np. Allegro wprowadziło zakaz handlu zarejestrowanymi kartami SIM – można spekulować, czy z własnej inicjatywy, czy „ktoś” to zasugerował – jednak to nie powstrzymuje innych, a być może tylko powoduje, że ceny na ten towar są wyższe.
Ponieważ handel zarejestrowanymi SIM jest zgodny z prawem, MSWiA może tylko przestrzegać, że zarejestrowana i odsprzedana karta może zostać wykorzystana w przestępczym procederze, a to z kolei skutkować koniecznością składania wyjaśnień w charakterze podejrzanego lub zeznań jako świadek. Czy to kogokolwiek odstrasza? Wątpię. Przecież wcale nie trzeba handlować kartami zarejestrowanymi na siebie. Można zwerbować „panów”, którzy akurat potrzebują kilku złotych na tzw. wino.
Tak więc główny cel rejestracji pre-paid na razie spalił na panewce. Niewykluczone, że za jakiś czas pojawią się przepisy zakazujące handlu rejestrowanymi SIM.
A jak całe zamieszanie wpłynęło na rynek? Dotknęło kilkunastu milionów Polaków, więc na pewno było o tym głośno; znacznie głośniej niż np. o kontrowersyjnej aukcji LTE. Operatorzy wydawali się całkiem zadowoleni z nowego wymogu i postanowili wykorzystać w walce konkurencyjnej, lub jako stymulant migracji na usługi abonamentowe.
Co było wiadomo od początku, operacja musiała doprowadzić do „oczyszczenia” rynku pre-paid – ze statystyk znikają miliony nieużywane kart SIM. Mniej będzie „jednorazowych” użytkowników, którzy kupują kartę za 5 zł i po wykorzystaniu startowego pakietu wyrzucają. Zakończy sie dystrybucja pakietów za pomocą SIM oraz doraźne „upiększanie” kwartalnych wyników sprzedaży.
Na dokładne statystyki, ile ostatecznie kart zostało zarejestrowanych i w których sieciach, trzeba jeszcze kilka dni poczekać. Wydaje się jednak, że nie ma zdecydowanego wygranego stoczonej wojny marketingowej. Chyba trzeba się zgodzić z Jean-Franćois Fallacherem, prezesem Orange Polska, który w jednym z wywiadów powiedział, że dla wartości rynku powinno to być neutralne.
Całkiem prawdopodobne, że w ostatnich dniach stycznia w salonach operatorów będzie większy tłok, bo zawsze jest sporo osób, które takie obowiązki (podobnie jak złożenie PIT) zostawiają na ostatnią chwilę. Operatorzy muszą jednak już powoli zamykać ten rozdział i przygotowywać się do kolejnych kampanii.