W tym roku T-Mobile jeszcze nie spodziewa się zmiany nikekorzystnych dla branży mobilnej rynkowych trendów - wynika z naszej rozmowy z Miroslavem Rakowskim, prezezesem zarządu operatora. Wojna cenowa wygasa, ale ma swoją inercję, więc przychody z usług detalicznych uspokoją się dopiero w w przyszłym roku. Wtedy na wynikach operatora w pełni się odbije rozwój w segmencie B2B, którego istotnym elementem jest przejęcie GTS Poland. Kiedy T-Mobile uruchomi usługi LTE i dlaczego nie jest zaineresowane wspólną siecią LTE800…?
prezes zarządu T-Mobile Polska
(źr.T-Mobile)
Jak nowa średnioterminowa strategia grupy Deutsche Telekom przełoży się na T-Mobile Polska?
W niezbyt wysokim stopniu, ponieważ sednem nowej strategii DT jest wdrażanie platformy "all-IP" w sieciach stacjonarnych i mobilnych grupy.
Czyli dla was nic się nie zmienia?
Zmieni się jedno, strategiczne podejście: we wszystkich krajach, w których działają spółki z grupy chcemy być zarówno operatorem sieci mobilnej, jak i stacjonarnej. W naszym przypadku narzędziem do realizacji tego celu ma być zakup GTS Central Europe. Chciałem zaznaczyć, że jeszcze nie kupiliśmy GTS, bo ciągle oczekujemy na decyzje stosownych władz antymonopolowych.
Ten zakup realizuje strategię konwergencji, ale tylko w segmencie biznesowym.
To jest najważniejszy segment, bo już dzisiaj wart więcej i z lepszymi perspektywami, niż segment detaliczny.
W ramach spodziewanego przejęcia będziecie chcieli pełnić dalej rolę hurtowego dostawcy usług BSA i WLR, jaką na użytek mniejszych operatorów?
Zapewne, choć nie planujemy nacisku na te usługi. Naszym celem są kompleksowe usługi "end-to-end" dla klienta biznesowego.
To znaczy, że stacjonarny rynek detaliczny jest poza obszarem waszych zainteresowań? Przyznam, że ilekroć rozważa się na rynku, kto mógłby kupić tego, czy innego operatora stacjonarnego, to się słyszy: "T-Mobile Polska!"
Być może tak się mówi, ale my nie mamy takich planów.
To znaczy, że detaliczne produkty konwergentne, jakie sprzedają wasi konkurenci nie spędzają wam snu z powiek?
Dopóki nie będą ich oferowali w sieciach "all-IP", to nie widzimy żadnego szczególnego benefitu dla klienta, a więc i zagrożenia dla nas.
A zatem biznes. Z ostatniego sprawozdania Deutsche Telekom wynika, że przychody z tego segmentu w T-Mobile Polska wynoszą ok. 35% całości. Jak to się będzie zmieniać wraz z wdrażaniem nowej strategii?
W ciągu kilku lat przychody powinny się rozkładać mniej więcej po połowie pomiędzy biznesem i detalem. Według mnie mało jest dzisiaj firm w Polsce, które mają zasoby, żeby zapewnić kompleksową obsługę klienta biznesowego taką, jaką my niebawem będziemy mieli.
Czy macie już wizję, jak nowe obszary biznesu zostaną rozłożone pomiędzy T-Mobile Polska i waszą siostrzaną spółkę z grupy - T-Systems?
Pracujemy nad tym.
Będziecie kontynuowali działania na rynku hurtu głosowego? Obroty tam są, ale marża nie jest wysoka…
Myślę, że ten segment zostanie, ale nie wiem jeszcze na pewno, jak ulokowany. Czy w T-Mobile Polska, czy może w ICSS - wyspecjalizowanym pionie Deutsche Telekom.
Kiedy spodziewacie się akceptacji przejęcia GTS?
Ja nie mam żadnych oczekiwań. Patrząc na przykład UPC Polska i Aster zakładam, że to może być równie dobrze w maju, jak i pod koniec roku. Trudno ocenić.
Jeżeli będzie akceptacja, to ile czasu zajmie wam integracja?
To zależy od modelu, który ostatecznie przyjmiemy. W Polsce jednak będziemy chcieli to zrobić szybko.
Myślicie o kolejnych akwizycjach w tym segmencie rynku?
To nie jest takie proste. Dreszcz mnie czasem przechodzi, kiedy słucham jak rzekomo łatwo osiągnąć synergie z przejęcia, czy połączenia. To nieprawda. Telekomunikacja jest branżą technologiczną i ujednolicanie infrastruktury jest skomplikowane. Jeżeli się jednak tego nie osiągnie, to korzyści z połączenia są niewielkie. Obcięcie kilku etatów we wspólnej księgowości, to nie jest podstawowy cel.
Telekomunikacja, to sieć - dostępowa, agregacyjna i transportowa - ale przede wszystkim infrastruktura IT. I to jest największe wyzwanie i trzeba to robić krok po kroku. Łatwo nakupować spółek, ale trudniej potem wyciągnąć z tego korzyści.
Widzicie już kierunki dalszego rozwoju w segmencie B2B?
Oczywiście. Kluczem jest zaoferowanie klientom kompleksowej obsługi teleinformatycznej w sieci stacjonarnej i mobilnej przez jednego dostawcę. Tym się chcemy wyróżniać na rynku. W praktyce oznacza to, że do klientów usług stacjonarnych będziemy mogli pójść z ofertą mobilną, do klientów usług mobilnych ze stacjonarnym głosem, transmisją danych, czy kolokacją.
Zreorganizowaliśmy już w tym kierunku T-Mobile, wyodrębniliśmy pion sprzedaży dedykowany klientom biznesowym. To była największa zmiana organizacyjna w T-Mobile Polska w ubiegłym roku. Zarówno jeżeli chodzi o organizację wewnętrzną, jak i portfolio produktów, czy segmentację klientów biznesowych. Przystosowaliśmy strukturę pionu już do sprzedaży produktów konwergentnych, a nie tylko mobilnych. Reorganizacje jeszcze trwają, ale 1 kwietnia powinny być zakończone. Gdyby nie akwizycja i tak byśmy to zrobili. Biznes jest dla nas bardzo ważnym kierunkiem rozwoju.
Jak porównujecie potencjał tego rynku z detalicznym?
Jest znacznie większy. B2B zmienia się wolniej, niż segment detaliczny, którym można szybko wstrząsnąć choćby dobrą ofertą na terminale. W biznesie inercja jest większa, decyzje podejmuje się dłużej, ale z tego samego powodu biznes jest stabilniejszy, bo klient nie zmienia szybko decyzji.
W jakim tempie będzie rósł waszym zdaniem segment "biznes"?
Zakładamy, że ok. 4% rocznie. Przy czym głos i proste usługi stacjonarnej transmisji danych będą tanieć dalej, natomiast mobilna transmisja danych i gwarantowana teletransmisja będą rosły.
Jak dla porównania będzie się zachowywał rynek detaliczny?
W najbliższych latach będzie spadał mniej więcej o tyle samo, o ile biznes będzie rósł. W efekcie na poziomie przychodów całej spółki nie spodziewamy się zmiany. Zakładamy, że wrócimy do wzrostu - m.in. dzięki odbiciu detalu - w 2015 r.
Spadki MTR przestały już wpływać na wasze wyniki?
Odbiją się jeszcze na wynikach I półrocza 2014 z powodu drugiej obniżki stawek w połowie zeszłego roku. Potem powinno się uspokoić. Z tym, że spadek MTR spowodował także lawinę po stronie cen detalicznych. Niektórzy z naszych konkurentów nieco spanikowali, obniżyli ceny, by zyskać udział w rynku, ale teraz odczuwają to na swoich przychodach.
Którzy to?
Proszę prześledzić zeszłoroczne oferty.
Myśli pan, że ta rywalizacja będzie trwała także w tym roku?
Strategiczny potencjał zniżek dla całego rynku już się raczej wyczerpał. Ten operator, który ostro na tym grał wysyła coraz wyraźniejsze sygnały, że to już koniec. Nie da się w nieskończoność przeceniać rynku i podołać ciężarowi inwestycji.
Zawsze jednak mogą mieć miejsce doraźne nerwowe ruchy, jeżeli któremuś z operatorów nie uda się, albo właśnie uda, któryś z kwartałów. Tak jest na początku tego roku, chociaż nie z powodu spadku cen usług, ale z powodu poziomu subsydiów do terminali. Proszę mi uwierzyć, jest gorąco.
Bitwa przeniosła się na pole dotacji do terminali?
Po wynikach EBITDA widać, który z operatorów ostro gra w tę grę. Oczywiście, wciąż pojawiają się nowe oferty "SIM-only". Wprowadził je niedawno Play, także Plus. Niemniej rynek ciągle jest głodny terminali i niektórzy z operatorów są gotowi to wykorzystać, dotując telefony.
Ile w ubiegłym roku sprzedaliście terminali?
Razem około 3,5 mln. Wyjątkowa była sprzedaż tabletów, sięgnęła ponad 350 tys. sztuk. Myślę, że nikt - ani operatorzy, ani sieci detaliczne - nie sprzedali tyle tabletów w Polsce, co T-Mobile.
Odczuwacie już stopniowe nasycanie rynku smartfonami i tabletami?
Nie. Te urządzenia mają określony czas życia. Popyt na nowe i nowocześniejszej urządzenia będzie napędzał rynek chyba w nieskończoność. Z naszego punktu widzenia, to dobrze. Nowoczesne urządzenia oznaczają radykalny wzrost zużycia mobilnej transmisji danych, chociaż na początku było inaczej. Konsument kupował smartfon, ale nie umiał korzystać z opartych na transmisji danych możliwości. To jest również kwestia jakości sieci. W rejonach, gdzie zmodernizowaliśmy infrastrukturę konsumpcja mobilnej transmisji skacze średnio o 70%. Praktycznie rzecz biorąc z dnia na dzień! Przy niezmienionych warunkach rynkowych!
Z czego to wynika?
Głównie ze zwiększenia realnego zasięgu sieci. Po pierwsze, w wielu rejonach w ogóle nie było HSPA, w innych rejonach zasięg HSPA urywał się po kilkuset metrach od nadajnika i klient wpadał w EDGE.
Operator może zarobić na rosnącym popycie na mobilną transmisję?
Operator musi na tym zarobić, bo inaczej nie podjąłby inwestycji. Ile na tym zarobi zależy jednak od tego, jak się będzie kształtował rynek.
Przychody z transmisji wyrównują spadki na usługach głosowych?
Jeszcze nie. Dzisiaj notujemy 38% przychodów z usług innych niż głosowe, więc straty na głosie mają silniejszy wpływ na wyniki. Kiedy transmisja danych przekroczy 50%, to sytuacja się zmieni.
Kiedy to nastąpi?
Nie mamy pewności, jak będzie rósł rynek. W T-Mobile w tym roku przychody niegłosowe powinny przekroczyć 40%.
Czy LTE wpływa na konsumpcję danych również wyraźnie, co HSPA?
Jeszcze nie wiemy, bo jeszcze nie uruchomiliśmy sieci LTE.
Nie? A kiedy to nastąpi?
W połowie roku. Budujemy sieć od zeszłego roku, ale chcemy zaoferować od razu dobre pokrycie i dlatego w chwili startu będziemy mieli ok. 5 tys. nadajników LTE (do końca roku powinniśmy zakończyć roll-out sieci LTE1800). Poza tym chcemy mieć pod LTE dobre pokrycie warstwą HSPA, żeby użytkownicy nie przeskakiwali do EDGE, bo to fatalnie wpływa na postrzeganie usług.
Czy waszym zdaniem można sprzedawać LTE za wyższą cenę?
Na rynku detalicznym - nie sądzę. Natomiast w segmencie biznes - owszem. Może nie tyle samą transmisję danych w sieci LTE, ale pewne jej możliwości - na przykład SLA na transmisję danych (podkreślam, że to nie jest SLA w rozumieniu sieci stacjonarnych)
Wprowadzicie nowe usługi oparte na LTE wraz ze startem sieci?
Owszem, ale za nic nie powiem jakie.
Szersze zagadnienie: jak w ogóle wygląda kwestia rentowności usług opartych na mobilnej transmisji skoro operatorzy muszą ponosić dosyć wysokie wydatki na budowę sieci, no i przede wszystkim decydują się wydawać tak wielkie kwoty za przydział częstotliwości radiowych?
To są wszystko przeanalizowane przypadki. Na początku, póki sieć nie wypełni się ruchem nawet utrzymanie jest deficytowe. Zwrot z inwestycji nie jest szybki, ale jest!
Poniżej, czy powyżej dziesięciu lat?
Poniżej dziesięciu. Rezerwacja częstotliwości 800 MHz będzie na piętnaście lat, więc to wszystko jest ekonomicznie przemyślane. Dodatkowym czynnikiem jest prognoza, co by się stało, gdybyśmy tej częstotliwości nie mieli. Otóż mogłoby to odbić się na całej bazie klienckiej i na podstawowych usługach, dlatego też musielibyśmy szerzej rozbudowywać naszą sieć 1800MHz.
Dlaczego?
Bo z czasem klienci będą analizowali, w której sieci jest najlepsza technologia i do tej sieci będą w naturalny sposób się kierowali. Dlatego podjęliśmy strategiczną decyzję, że T-Mobile będzie wyróżniała się na rynku właśnie najlepszą jakością sieci. To jest nasze DNA.
Koniecznie trzeba dysponować częstotliwością, żeby zapewnić sobie dostęp do sieci LTE?
Żeby mieć gwarancję dostępu, to koniecznie. Jeżeli ktoś jest gotów zaakceptować ryzyko, to nie koniecznie. Jeżeli operator budowany jest pod sprzedaż, albo jakąś spekulację, to prawdopodobnie może zaryzykować. Jeżeli chce prowadzić trwały biznes, to nie może ryzykować.
A nie byłoby taniej dla operatorów - i szybciej dla tempa zwrotu z inwestycji - wybudować jedną sieć na częstotliwości 800 MHz? Pytam w kontekście toczącej się dyskusji rynkowej, ale raczej teoretycznie, bo osobiście wydaje mi się, że dziś jest zbyt późno na tę koncepcję. Choć jej założenia są mi bliskie.
To nie jest oczywiste. To, co dla jednych będzie tańsze, dla innych może być droższe. Zawsze tak jest jeżeli chce się połączyć różne organizmy, które do tej pory działały niezależnie.
Dla tych, którzy mają nowoczesną sieć, bo przez lata dużo w nią inwestowali, ta propozycja jest ze względów ekonomicznych zwyczajnie spóźniona. T-Mobile już od 2012 modernizuje swoją sieć. Dla nas perspektywa budowy wspólnej sieci zwyczajnie nie jest tak atrakcyjna, jak dla innych.
No tak, ale wspomniał pan wcześniej o poziomie ryzyka. Wszyscy czterej gracze chcą mieć pewność, a tylko równy rozdział częstotliwości i konsorcjum taką pewność daje.
Ale co to znaczy „chcą mieć pewność”? Brak niepewności istnieje tylko w warunkach monopolistycznych, gdzie nie ma konkurentów. Konkurencja właśnie polega na tym, że nie ma pewności. Chyba nie chodzi o to, aby wrócić do monopolistycznej struktury, czy tak?
Mogę półżartem powiedzieć, że alternatywnie dla budowy wspólnej sieci, to ja proponuję hurtowe udostępnienie sieci LTE800 (to nie jest oferta handlowa w rozumieniu kodeksu cywyilnego) wybudowanej w przyszłości przez T-Mobile szybko, sprawnie i po rozsądnych kosztach, aby dostęp do szybkiego internetu LTE był w Polsce powszechny i niezmonopolizowany. Konsorcjum naprawdę nie jest potrzebne, by te cele zrealizować.
Ja tę rynkową dyskusję widzę tak: nie wszyscy mają dzisiaj pieniądze na częstotliwości i budowę sieci, więc chcieliby te inwestycje opóźnić. Nie za bardzo zatem widzę sens konsorcjum, czy jak to nazwać, które może się okazać po prostu sposobem na opóźnianie i sabotowanie budowy sieci opartych o pasmo 800 MHz. T-Mobile na pewno nie potrzebuje takiego konsorcjum, klienci na polskim ryneku komórkowym też go nie potrzebują, choć być może potrzebują go niektórzy z naszych konkurentów.
Na marginesie - dopiero za kilka lat będzie dostępna technologia, która by umożliwiła pełne wykorzystanie bloku 30 MHz, jakie teoretycznie jest dostępne w paśmie 800 MHz. Propagowanie dzisiaj tezy, że jedna sieć oznacza maksymalne wykorzystanie pasma jest graniem na ludzkiej nieznajomości aktualnego stanu rozwoju i dzisiejszych możliwości technologii.
No dobrze, ale czy T-Mobile walczy tylko o to, by nie być technologicznie gorszym od konkurentów, czy też z premedytacją walczy, by być lepszym?
Komunikujemy to wprost: wszędzie, gdzie działamy chcemy dysponować najlepszą siecią na rynku. Z naszych badań wynika, że dzisiaj tak jest w Polsce i chcemy tę przewagę utrzymywać.
Ile w tym roku wydacie na tę przewagę inwestycyjną?
CAPEX planujemy na poziomie zeszłorocznym, czyli ok. 1 mld zł. Kończymy projekt modernizacji sieci, więc wydatki w tym obszarze będą miały już nieco mniejszy udział w CAPEX - ok. 65%. Więcej przypadnie na IT. Jesteśmy w trakcie radykalnej przebudowy infrastruktury informatycznej. Kończymy z dobudową i łataniem 16-letniego dorobku i zaczynamy wszystko od nowa.
Zaczynacie już integrację systemów wewnątrz grupy Deutsche Telekom?
Na razie budujemy na własne potrzeby, ale korzystamy ze standaryzowanych dla grupy rozwiązań. Jesteśmy chyba trzecim krajem w grupie, który podjął strategię "out of the box". To zupełnie inna - od dotychczas stosowanej - metodologia. Bierzemy standardowe rozwiązanie informatyczne i dopasowujemy do niego organizację. Nie odwrotnie. Dzięki temu w przyszłości integracja zasobów informatycznych w grupie DT będzie stosunkowo prosta.
Kiedy wystartuje "T-Bank"?
Już niebawem, w pierwszej połowie roku.
Co z działaniami na rynku energetycznym?
Uzgodniliśmy z Tauronem szesnaście projektów, nad którymi wspólnie dzisiaj pracujemy. Przy czym tutaj nie chodzi tylko (kto wie - może w ogóle?) o odsprzedaż przez T-Mobile energii elektrycznej. Zastanawiamy się na przykład nad wspólnymi inwestycjami infrastrukturalnymi.
Budową sieci?
Tak, ale niekoniecznie telekomunikacyjnych. Prosty przykład: Tauron rozbudowuje sieć energetyczną w okolicach naszych wież. Jeżeli dociągną nam zapasowe zasilanie, to my będziemy mogli zrezygnować z agregatów prądotwórczych. Jesteśmy zadowoleni i oni też, bo za tą zapasową linię energetyczną przecież im zapłacimy.
Będziecie w tym roku sprzedawać energię elektryczną?
To nie my, tylko nasz partner chce sprzedawać energię elektryczną. My możemy w tym pomóc, ale też mamy swoje oczekiwania. Przetestowaliśmy to w praktyce i wiemy, że działa całkiem sprawnie. Teraz zastanawiamy się z Tauronem, jak to ułożyć biznesowo..
Dziękujemy za rozmowę.
rozmawiał Łukasz Dec