Trudno się dziwić rozczarowaniu i złości przedstawicieli rządu fińskiego na Microsoft, który ogłaszając plan dużych zwolnień (18 tys. osób), zadecydował , że cierpieć z tego powodu będą głównie pracownicy dawnej Nokii. Z planowanej przez giganta z Redmond olbrzymiej redukcji zatrudnienia (14 proc. wszystkich pracowników firmy) większość, bo aż 12,5 tys. stanowić będą byli pracownicy Nokii z całego świata. Finów zaś najbardziej boli, że 1,1 tys. z nich dziś pracuje na terenie Finlandii - to prawie 1/4 całego zatrudnienia Nokii w kraju (4,7 tys.) A Microsoft zapewniał przecież, że kraj ten jest dla niego kluczowym regionem.
Z drugiej strony trudno współczuć fińskiemu rządowi, jeżeli przypomnieć sobie, co sami Finowie zrobili w Niemczech kilka lat wcześniej. Otóż w 2008 r. Nokia ogłosiła zamknięcie fabryki w Bochum, choć w latach 1995-1999 rząd Nadrenii-Westfalii udzielił Finom ok. 60 mln euro subwencji (plus ok. 28 mln euro od rządu Republiki) na ten zakład. Nokia nie miała skrupułów, by przenieść fabrykę do rumuńskiego Kluż w Siedmiogrodzie (dziś też już zamknięty).
Nokia zaczęła tam budować w 2007 r., bo za darmo otrzymała do użytkowania olbrzymią działkę. Rumuński rząd oczywiście liczył, że inwestycja wygeneruje tysiące miejsc pracy i miliony dolarów z podatków. Paradoks sytuacji polegał na tym, że wcześniej Nokia zdążyła wyssać z kasy niemieckiego państwa kilkadziesiąt milionów euro subwencji – zobowiązując się, że zagwarantuje pracę 3 tys. osób do września 2006 r., by w tym czasie bez żadnych oporów negocjować z Rumunami.
Przy czym ówczesna sytuacja komórkowego koncernu była lepsza niż dzisiejsza sytuacja Microsoftu, który przegrywa walkę w segmencie mobilnym. Gdy Nokia zamykała zakład w Niemczech fiński koncern notował bardzo wysokie zyski. Decyzja nie była podyktowana pilną koniecznością ekonomiczną, a chęcią zwiększenia stopy zysku o kilka procent. Tak jak Finowie dzisiaj, wówczas równie mocno oburzeni byli Niemcy.
Reinhard Marx, arcybiskup Monachium i Fryzyngi, w wydanej kila lat temu w Polsce bardzo dobrej książce „Kapitał. Mowa w obronie człowieka, przytacza casus Nokii w Niemczech, jako jeden z przykładów wynaturzeń, przeniesionych przez rozwój ekonomiczny. Według arcybiskupa dzisiaj można dostrzec wiele oznak przekształcania się gospodarki rynkowej w prymitywny kapitalizm. Podkreśla on, że w wielu miejscach współczesny model gospodarczy działa przeciwko człowiekowi i społeczeństwu, z czym zresztą trudno się nie zgodzić.
Można się więc zastanawiać, czy aktualna decyzja Microsoftu podyktowana jest rzeczywiście koniecznością ekonomiczną, czy może bardziej chęcią powiększenia stopy zysku, z czego na pewno będą zadowoleni akcjonariusze, którzy docenią nowego prezesa. Już docenili. Na informację o redukcji zatrudnienia zareagowała giełda - kurs Microsoftu od raz poszedł w górę o ponad 3 proc., osiągając najwyższy poziom od 14 lat. Złe wieści dla pracowników przez wiele lat pracujących na globalną pozycję Nokii, okazały się doskonałe dla tych, co zarabiają na obrocie akcjami.